Historia użytkownika: MyHeritage pomaga w szukaniu krewnych: wnuczka po Tadzuniu…

Historia użytkownika: MyHeritage pomaga w szukaniu krewnych: wnuczka po Tadzuniu…

Na ten tydzień mamy dla Was niesamowitą historię nadesłaną przez Panią Jolantę. Dzięki tej historii dowiecie się, że dzięki MyHeritage możecie znaleźć krewnych! Macie do tego kilka opcji: Smart Matches, Super Wyszukiwarka oraz Social Media na MyHeritage jak: Blog, Facebook oraz Fora.

Jakiś czas temu zespół MyHeritage zwrócił się do mnie z zapytaniem, czy zgodziłabym się, aby jedna z moich historii rodzinnych została opublikowana na łamach gazety Spotkania Świerzan. Bowiem pewien Pan, który pochodził ze stron rodzinnych moich pradziadków, a który przeczytał na łamach MyHeritage historię o Franciszku Nartowskim zostawił komentarz na Blogu z zapytaniem o publikację jak również poprosił o kontakt. I tak nawiązaliśmy ze sobą mailowy kontakt. Po wymianie kilku listów okazało się, że zna adres do wnuka siostrzeńca mojej babci, o którym nie miałam zielonego pojęcia, a historia związana z tym wnukiem jest wielce dramatyczna, żeby nie powiedzieć bolesna. Wczoraj dostałam od tego Pana nr telefonu do tego wnuka.

Tadzio

Tadzio



Zadzwoniłam i … w skrócie zacznę od początku.

Babcia moja miała siostrę Jancię. Nieco starszą i nie ma co ukrywać kobietę o przykrym charakterze. Jańcia wyszła za mąż za sędziego Józefa i miała z nim sześcioro dzieci. Te dzieci i rodzeństwo mojej mamy spotykały się w narajowskim dworku na wakacjach i nieźle tam dokazywały. Tadzuniu był trzecim z kolei synem Jańci. Urodził się w 1904 roku, czyli był prawie rówieśnikiem mojej mamy. Może dlatego mama miała do niego słabość i co by nie „zmalował„, moja rodzicielka w swoich opowiadaniach o nim zawsze „wybielała”. Lista wyczynów tego chłopaka jest nazbyt długa, abym ją w tej krótkiej historii zmieściła. Wyrzucany za swoje wybryki z wielu szkól jednak w 1922 roku szczęśliwie zdał maturę i rozpoczął studiowanie na wydziale elektrycznym, które udało mu się szczęśliwie zakończyć po dwunastu czy trzynastu latach.

Tak wspomina go brat mojej mamy:

„W czasie studiów był zajęty różnymi technicznymi sprawami. Lubił bardzo muzykę, a szczególnie węgierskie czardasze. Miał doskonały słuch. Dla przykładu, gdy byliśmy razem w teatrze na jakiejś operze, po powrocie do domu potrafił odegrać cała operę na skrzypcach. Tu muszę dodać, że do czasu, gdy Leszek, mój brat, z nim zamieszkał nie umiał czytać nut i dopiero Leszek go tego nauczył. Później często grali w duecie. Uparł się zrobić skrzypce i w tym celu przestudiował wszystkie znane książki mówiące o budowie tego instrumentu i powiadał: „muszę zrobić stradivariusa”. Zbierał odpowiednie deski i w czasie, gdy mieszkał u siostry Janki Tyszkowskiej miał cały ich magazyn.  Znałem jego 3 skrzypce uważane za dobre. Po za tym interesował się teleskopami.„

Gdy siostra jego Cisia wyszła za mąż, całe wakacje spędzał u niej. Dalej wspomnienia mojego wuja:

„Będąc w Chlebowicach zetknął się z młodą dziewczyną z wioski. Była ona na dworze Ciśki do tak zwanych posług, ale traktowano ją jak członka rodziny. Tadek stracił dla niej głowę. Gdy dowiedział się, że ma się urodzić dziecko, ofiarował się, że się z dziewczyną ożeni, ale ona odmówiła, twierdząc, że tu się urodziła i nie zamierza wychodzić za mąż za niego. Po urodzeniu dziecka, dziewczynki, Tadek znowu chciał wychować to dziecko, a ona znowu odmówiła. Tadek nie zarabiając musiał się zgodzić. Pojechał do Krakowa, gdzie na Akademii Górniczej zaliczyli mu część lwowskich studiów politechnicznych. Jeszcze będąc w Krakowie chciał przyjąć dziecko i znowu spotkał się z odmową. Wtedy Tadek orzekł, że więcej starań robić nie będzie i uważał sprawę za skończoną. Dziewczynka urodziła się chyba w 1937 roku. W 1939 roku Ciśka z rodziną wyjechała z Chlebowic Świrskich w obawie o życie. Na dworze została ta dziewczyna (matka jego córeczki).”

Anna

Anna

A tak opisany jest los tej Tadzuniowej dziewczyny na stronie biuletynu: Str. 9 – SPOTKANIA ŚWIRZAN – Nr 83

Pierwsza ofiara ukraińskiego ludobójstwa w Chlebowicach Świrskich

Nasza sąsiadka – Anna – była kobietą w wieku ok. 25-28 lat i do r. 1939 pracowała we dworze p. T. jako pokojówka. Gdy w tym roku na nasze tereny wkroczyli Sowieci, T. w obawie przed wywiezieniem ich na Sybir, pozostawili swój majątek i uciekli do Lwowa. W takiej sytuacji Anna wróciła do swego domu, stojącego na chlebowickim przysiółku Werby, gdzie mieszkała razem z bratem i siostrą, pomagając im w prowadzeniu gospodarstwa rolnego. Pod koniec grudnia 1943 r., lub na początku stycznia 1944, w rozmowie z moją mamą Anna opowiedziała, że ma ukraińskiego kuzyna mieszkającego we wsi Płoska, którego żona prosiła ją o pomoc w przędzeniu kądzieli. Dodała jeszcze, że będzie tam dłużej niż początkowo zamierzała.

Po kilku dniach jak opuściła Chlebowice Świrskie, do jej domu przyszedł kuzyn, miał na imię Iwan, i powiedział, że Anna została uprowadzona przez banderowców do lasu i do tej pory nie wróciła. Nie wie, co się z nią stało. Wtenczas brat Anny przyszedł do nas i prosił mojego Ojca, bym z nim pojechał i pomógł ją odnaleźć. O to samo poprosił naszego sąsiada Józefa. Następnego dnia Józef zaprzągł konie do sanek i we trójkę pojechaliśmy do Płoski. Podczas jazdy było bardzo dużo śniegu i wyjątkowo mroźno. Tam kuzyn Anny wskazał kierunek, w którym banderowcy udali się do lasu. Jadąc tam znaleźliśmy ślady butów, a na skraju lasu znaleźliśmy ciało Anny, leżącej w śniegu, przykryte gałęziami. Jej ciało na pół nagie było zmasakrowane tępymi narzędziami, a ubranie poszarpane. Po przewiezieniu ciała do domu, pochowano ją na cmentarzu w Chlebowicach Świrskich. Jaki był motyw tej zbrodni? – Nie potrafię ocenić. Może tylko dlatego, że była Polką. Zamordowanie jej przez nacjonalistów ukraińskich było pierwsze w naszej miejscowości.

A tak toczyło się w między czasie życie Tadzunia:

W 1939 roku, gdy podchodziły wojska hitlerowskie, jako inżynier eklektyk w raz z kolegami zatopił kopalnie węgla na Śląsku. Dostał za to od Niemców wyrok śmierci zaocznie. Uciekł na Węgry gdzie został internowany. Wydostał się z internowania i przez Jugosławię, Grecję i w Midle East zgłosił się, jako do 3 Dywizji Strzelców Karpackich i w walkach o Tobruk zyskał stopień kaprala. Wojnę skończył we Włoszech w 11 Pułku Artylerii Ciężkiej, jako porucznik czasu wojny.

W Tobruku obok jednostki polskiej stała jednostka australijska i tak się z nią zbratał, że po wojnie jak każdy żołnierz polski będący wówczas w Tobruku miał wolny wstęp do Australii. Tadeusz wziął kontrakt z Hydro – elektrownią w Hobart (miasto w Australii, stolica Tasmanii) na dwa lata – jak to się mówiło „do łopaty”. Faktycznie łopatą pracował tylko pól dnia a kończył planując sieć elektryczną na Hobart i na cały australijski kontynent.

Nigdy nie spotkał się ze swoją córeczką. Ożenił się w dalekiej Tasmanii w 1958 roku, ale już z tego związku dzieci nie miał. A tym czasem jego biednym dzieckiem, właściwe sierotą, zajęła się rodzina matki. Ale jak to bywa zwykle z sierotami los zgotował jej ciężkie życie, … ale nie chcę o tym pisać, bo może jej dzieci miały by do mnie o to żal.  Maria, bo tak było jej na imię całe życie miała nadzieję, że ojciec ją odszuka. Niestety tak się nie stało. W czasach podwójnej moralności, wiadomość o nieślubnym dziecku była skrzętnie „zamiatana pod dywan” i nikt mu z rodziny nie pomógł w odnalezieniu Marysi. Obydwoje umarli nie wiedząc o sobie.

Wczoraj zadzwoniłam do wnuka Marysi bojąc się, że nie zechce ze mną rozmawiać. Nie zastałam go, ale rozmawiałam z jego siostrą. Dla Krysi, bo tak ma na imię, jestem ciotką. Rozmawiałyśmy długo z trudem przełykając zły wzruszenia. Powiedziała mi, że tliła się w niej nadzieja, że jeszcze odnajdzie rodzinę. Odnalazła …. dzięki MyHeritage.

Komentarze

Adres e-mail jest prywatny i nie będzie wyświetlany.

  • Tea

    9 lipca, 2012

    Wspaniala historia rodzinna i wzruszajaca.a jednoczesnie wspaniala.U mnie w rodzinie Ojciec mojej kuzynki wyjechal i pozostawil corke nieslubna w Polsce i wyjechal do Australi.Kiedy corka ukonczyla 18lat nagle ojciec napisal do jej mamy list z zaproszeniem corki do Australi ona szczensliwa ze pozna blizej swojego Ojca. Gdy przyjechala do ojca i sie spotkali po kilku dniach ojciec myslal ze bendzie mial corke dla kolegow ale tak sie nie stalo przygarneli ja obcy ludzie i traktowali jak wlasna corke a pozniej wydali za maz tak szensiwie sie zakonczyla chistoria mojej kuzynki.

  • aordycz

    10 lipca, 2012

    Pięknie i wzruszająco opisałaś tę historię.

  • Józef

    25 marca, 2018

    Pragnąłbym zamieścić wypowiedź Justyny w biuletynie „Spotkania Świrzan”, który nosi nazwę „Historia użytkownika. MyHeritage pomaga w szukaniu krewnych: wnuczka po Tadzuniu…”

    Z poważaniem – Józef Wyspiański