Historia użytkownika: Smart Matches, prababka i stary pamiętnik…

Historia użytkownika: Smart Matches, prababka i stary pamiętnik…

Dzisiaj na Blogu przedstawiamy drugą historię, przesłaną po prawie 3 latach przerwy Pani Anny Marx Vannini. W ramach przypomnienia…Anna urodziła się w Gdańsku w rodzinie, która przeniosła się na Wybrzeże ze spalonej po powstaniu Warszawy. Jej mama do końca życia czuła się warszawianką i liczyła na to, że prędzej czy później do Warszawy powróci. Paradoksalnie wróciła tam tylko Pani Anna, kiedy po skończeniu orłowskiego liceum plastycznego (gdzie poznała i polubiła fotografię) wybrała się na romanistykę na Uniwersytet Warszawski, gdzie później pracowała w nowo utworzonym Instytucie Italianistyki.

W 1979 roku wyszła za mąż za młodego archeologa z Florencji i wyjechała na stałe do Włoch. Od tamtej pory zajmuje się na przemian (albo jednocześnie!) fotografią, tłumaczeniami, domem, dwójką (dorosłych już dziś) dzieci, gośćmi (którzy chętnie odwiedzają Florencję…), ukochanym psem itp. Kiedy w 2006 roku zmarła jej 99-letnia mama, nagle uświadomiła sobie, że wraz z nią odeszła żywa pamięć historii jej rodziny. Od tej pory wraz z bratem próbuje „ocalić od zapomnienia”, to co się jeszcze od zapomnienia da ocalić. Próbując uporządkować różne rozproszone, często fragmentaryczne dane trafiła na MyHeritage i trochę z niemała pasją zaczęła budować rodzinne drzewo. I tak się zaczęło…

Niesamowita funkcja Smart Matches pomaga w odnajdowaniu przodków i członków rodziny. W przypadku Pani Anny zaowocowało to do dotarcia nieznanych przedtem źródeł również ikonograficznych i…prababki?

O tym jak można odkryć, że się jest prababką…

Odnalezienie, ocalałego cudem z pożogi wojennej pamiętnika, pisanego w 1864 przez mojego prapradziadka Jana Franciszka Marxa, dało początek fascynującej rodzinnej przygodzie, jaką stało się odkrywanie naszej wspólnej i w dużej mierze nieznanej przeszłości. Pierwszą niespodzianką było to, że nasz ród po mieczu wywodzi się z Prus Wschodnich, a tak jak to określał Jan Franciszek, z Pruskiej Litwy.

Okolice które dotychczas kojarzyły się wyłącznie jako miejsca na geograficznej czy historycznej mapie Europy, ożyły w naszej świadomości, kiedy okazało się, że nasi przodkowie pochodzili z okolic Insterburga (polski Wystruć, dziś Czerniachowsk), że sam autor pamiętnika urodził się w Tylży w 1790 a jako dziecko mieszkał w Królewcu. Na początku XIX wieku, jego rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie przychodzili na świat nasi pradziadkowie, dziadkowie, rodzice. A ci ostatni zwłaszcza czuli się przecież „warszawiakami z krwi i kości”…


Obchodzona w tym roku 150 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego nasunęła mi myśl, że data powstania tego pamiętnika nie była przypadkowa. Na ostatniej stronie, przed datą 3 marca 1864, nasz prapradziadek pisał te słowa: „Po nas przyjdą jeszcze całe pokolenia ludzi; niektóre będą lepsze od nas, lecz wszystkie odejdą, ponieważ i my i wszystko tu na ziemi ma swój kres, bo nie jest wieczne. Wszystko to z Bożą pomocą zostało spisane ku pamięci potomnych”. Poczucie przemijania ludzkiego życia a zwłaszcza jego kruchości, w czasie gdy na ziemiach polskich dogorywały ostatnie powstańcze walki skłoniło widać Jana Franciszka do próby przekazania swoim dzieciom i wnukom pamięci o ich przodkach. Ten ponad siedemdziesięcioletni ojciec rodziny, który z zawodu był majstrem kapelusznikiem, zawarł na 24 stroniczkach swego pamiętnika dzieje paru pokoleń, od pierwszych lat XVIII wieku do urodzin swego ostatniego dziecka. Fakt, że nie opisywał wydarzeń mu współczesnych wynikało zapewne z przekonania, że współczesność dzieje się na oczach wszystkich, przeszłość natomiast może odejść bezpowrotnie z nim samym o ile jej nie uwieczni.

Pisany po niemiecku, w języku, którego autor jak widać używał na co dzień, zeszycik ten zawiera szczegółowy obraz rodzinnych koligacji i powinowactw, skrupulatny zapis narodzin, ślubów i śmierci naszych przodków na przestrzeni przez ponad półtora wieku. Już po pierwszej jego lekturze (w tłumaczeniu dokonanym przez przyjaciela rodziny), ręce „same się rwały” do tego by uporządkować te wszystkie dane w formie drzewa genealogicznego. I tak powstała nasza witryna w MyHeritage.

I od tego momentu niespodzianki zaczęły się mnożyć. Jawność naszego drzewa genealogicznego oraz wykupienie dostępu do Smart Matches wzbogaciło nie tylko moją wiedzę o historii naszej rodziny, pozwalając na uzupełnianie danych na podstawie informacji z innych drzew, ale także poszerzyło krąg rodziny o nowych jej członków, których istnienia nawet nie podejrzewałam. Wspomnę tu tylko o jednej z tych „żywych gałązek”, która w szczególny sposób wiąże się z pamiętnikiem Jana Franciszka. Otóż dzięki funkcji Smart Matches na MyHeritage trafiłam na drzewo, w którym znalazłam dane biograficzne wypełniające niektóre białe plamy w moim. Wysłałam do webmastera następujący list: Szanowna Pani, W naszych drzewach powtarzają się nazwiska Marx e Durr. Wg Smart Matches jest 7 zbieżności (…). Chętnie wymienię się informacjami. Proszę o kontakt. Na odpowiedź przyszło mi trochę poczekać, ale w końcu zostałam „przeadresowana” na właściwą osobę, Martę Kamińską Jewiak, która również była bezpośrednio zainteresowana informacjami jakie mogła uzyskać na podstawie mojego drzewa. Wymieniłyśmy się zaproszeniami na członka witryny. Nawiązała się bardzo intensywna wymiana maili, w trakcie której ustaliłyśmy, że obie pochodzimy od Jana Franciszka. Jej linia szła „po kądzieli” od jednej z jego córek, Pauliny Durr z d. Marx, podczas gdy moja linia wychodziła „po mieczu” od jego syna Henryka Marxa. W pewnym momencie, kiedy zwracałyśmy się do siebie jeszcze przez „Szanowna Pani”, Marta, która jest w wieku mojej córki napisała do mnie słowa, które przeszły do historii naszej znajomości: „nie chciałabym Pani obrazić, ale licząc pokolenia wygląda na to, że jest Pani moją cioteczną prababką!”

Kiedy po niespełna miesiącu tej ożywionej korespondencji doszło do mojego spotkania z Martą i jej mamą, okazało się, że w ich rodzinie zachował się dziewiętnastowieczny album ze zdjęciami, w którym pośród wielu fotografii znalazła się jedna szczególnie dla mnie ważna, wykonana w 1866 roku w atelier Gustawa Kneuse w Warszawie przy ulicy Długiej Nr 4, a przedstawiająca nie mniej nie więcej tylko… Jana Franciszka Marxa, autora pamiętnika. Nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie sądziłam, że będę mogła kiedykolwiek zobaczyć jak wyglądał autor tych drobnym maczkiem zapisywanych stroniczek naszej rodzinnej historii!

Ale na tym nie koniec! Grono naszej nowej rodziny zaczęło się powiększać, zarówno dzięki Smart Matches na MyHeritage, jak i tradycyjnym formom poszukiwań. Przyszło więc nam do głowy by po roku od naszego poznania, zorganizować „Spotkanie Potomków Jana Franciszka”. Pomysł został przyjęty z entuzjazmem i na spotkanie, które miało miejsce w Warszawie w pierwszych dnia września ubiegłego roku, przyszło aż 35 osób, z których większość spotkała się po raz pierwszy w życiu.

Czy mógł przypuszczać autor pamiętnika, że potomni owych pokoleń, o których wspominał na ostatniej stronie swego zeszyciku, a którzy – na skutek upływu czasu i historycznych zawirowań rozproszyli się po świecie – będą się mogli pewnego dnia odnaleźć i poczuć rodziną? Spośród jedenaściorga dzieci Jana Franciszka i Katarzyny z domu Petersilge spotkali się (i poznali!) 2 września 2012 w Warszawie potomkowie ich pierworodnego syna, Jana Jakuba (1816-1870), najstarszej córki, Pauliny Zofii (1818 – ?) i młodszego syna, Henryka Fryderyka (1831-1904). A stało się to wszystko za sprawą owego objętościowo skromnego pamiętnika, który po 148 latach od jego napisania pozwolił nam cofnąć się do naszych korzeni…

A czy Wy chcecie się podzielić z nami interesującą historią rodzinną? Może odnaleźliście krewnych lub przodków dzięki Smart Matches, lub też Record Matches? Zachęcamy do przesyłania historii na stories@myheritage.com – historie są nagradzane subskrypcjami!

Komentarze

Adres e-mail jest prywatny i nie będzie wyświetlany.

  • Kasia

    5 kwietnia, 2013

    Niesamowita historia ! 🙂

  • Anna Jankowska

    8 kwietnia, 2013

    piękna historia,
    oby takich więcej się zdarzało
    życzę tego wszystkim poszukiwaczom i sobie oczywiście