Historia użytkownika: Dzięki MyHeritage odnalazłem brata pradziadka

Historia użytkownika: Dzięki MyHeritage odnalazłem brata pradziadka

Prezentujemy historię rodzinną Pana Rafała Jurowskiego z Katowic dzięki, której możecie się dowiedzieć w jaki sposób Pan Rafał prowadzi badania historii rodziny jak również jak dzisiejsze technologie oraz serwis MyHeritage pomagają w szukaniu krewnych i przodków.

Pan Rafał prowadzi również stronę internetową Jurowscy.pl, w której zamieszcza informacje dotyczące swojego rodu jak i fascynujące fotografie.

Pan Rafał od dwóch lat systematycznie odwiedza miasto Grodno oraz inne miejsca trochę niestety zapomnianej Grodzieńszczyzny. Uczy się coraz więcej o wspaniałej historii tego rejonu i poznaje ludzi tam mieszkających. Od pewnego czasu wraz z kilkoma innymi osobami próbuje utworzyć Fundację Rodów Grodzieńskich stawiającą sobie za cel wsparcie działań dokumentujących genealogię całej Grodzieńszczyzny.

__________________________

Historią naszej rodziny interesowałem się od dziecka, może od dziewiątego czy dziesiątego roku życia. Pamiętam jak pewnego razu w kościele ksiądz ogłosił konkurs na wykonanie drzewa genealogicznego swojej rodziny. Tak więc na dość sporej kartce rozrysowałem wszystkich znanych mi przodków oraz linie boczne o których wpierw wypytałem szczegółowo babcię i ojca. Oczywiście drzewo nie było zbyt imponujące, jednak chyba we wszystkich gałęziach, doszedłem do pradziadków a w paru liniach, głównie dzięki pomocy żyjącej jeszcze babki ze strony mamy, do prapradziadków. Pamiętam, że moje drzewo w porównaniu z drzewami innych osób było jednak na tyle rozbudowane, że ksiądz z powodów dla mnie do dziś niezrozumiałych wyłączył mnie z głównego konkursu, wręczając jednak nagrodę – kalendarzyk kościelny.

W bliższej rodzinie historią rodziny nie interesował się w specjalnie nikt, oprócz ojca, który posiadał pewną wiedzę na temat powiązań familijnych i zawsze chciał zbudować drzewo genealogiczne. Pamiętam, że znał rodziny, których większość braci już nie kojarzyła, co później zresztą sami wielokrotnie podkreślali. Utrzymywał kontakt ze wszystkimi znanymi mu krewnymi ze strony ojca jak i matki, a sporadycznie nawet z rodzinami braci oraz sióstr swojej babki ojczyźnianej rozproszonymi wtedy po Polsce i świecie. Jednak nie słyszałem, aby utrzymywał kontakty z rodzinami rodzeństwa swojego dziadka Jurowskiego, podejrzewam, że kontaktów tych mógł już nie mieć jego ojciec wraz z rodzeństwem, choć nie jestem tego do końca pewny. Mój tata zmarł dość wcześnie gdy miałem 12 lat, dlatego też nie jestem w stanie wypowiadać się szerzej o jego wiedzy w poruszanych tu kwestiach.

Sam od lat próbowałem dowiedzieć się jak najwięcej od żyjącej jeszcze starszyzny, wpierw tej najbliższej a potem dalszej. Zwykle jednak dyskusje na temat przodków, które rozpoczynałem z ojcem a potem wujkami kończyły się na moim pradziadku Piotrze Jurowskim urodzonym około 1873 roku o którym zresztą, nikt nie wiedział więcej poza tym, że pochodził z rodziny szlacheckiej, mieszkał w Grodnie na ulicy Nazaretańskiej, był rzeźnikiem i właścicielem fabryczki a raczej rodzinnego zakładu produkującego wędliny. Na pewno moi rozmówcy więcej widzieli o swoich wujkach i ojcu, czyli pokoleniu które mieli okazję znać osobiście.

Moi pradziadkowie Piotr i Stefania z Radziwanowskich z synami Stefanem, Kazimierzem, Stanisławem, Wacławem oraz Janem w 1917 roku w Grodnie

Moi pradziadkowie Piotr i Stefania z Radziwanowskich z synami Stefanem, Kazimierzem, Stanisławem, Wacławem oraz Janem w 1917 roku w Grodnie


I tak mój dziadek Kazimierz Jurowski urodził się w 1909 roku w Milowcach jako drugi z siedmiorga dzieci Piotra i Stefanii z Radziwanowskich. Z Grodna wyjechał już przed II wojną światową prawdopodobnie do Wolbromia gdzie przez pewien czas pracował jako policjant. Tam w 1936  ożenił się z moją babką Stefanią Jakiel. Oboje zamieszkali w Kluczach koło Olkusza, i tam w 1937 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn Ryszard, który ochrzczony został w rodzinnej wsi babci, Jaćmierzu w okolicy Sanoka. W Olkuszu dziadek pracował w okolicznej papierni. Z Klucz razem z żoną i czwórką synów wyjechał w lipcu 1945 roku, po czym zamieszkał w Bytomiu przy ulicy Katowickiej. W tymże Bytomiu był przez pewien okres właścicielem dwóch sklepów papierniczych przy ulicy Krakowskiej, jednak były to czasy nieprzyjazne dla przedsiębiorców, więc w pewnym momencie zrezygnował z ich prowadzenia, na rzecz państwowej posady kierownika sklepów tej samej branży w Zabrzu a potem Katowicach.

Bracia dziadka Stefan, Stanisław, Wacław, Jan do wybuchu wojny w większości pozostawali formalnie w Grodnie. Najmłodsza siostra Jadwiga zmarła w Grodnie w 1933 roku w wieku 13 lat. Kolejna siostra Kazimiera po zakończeniu nauki w Państwowej Szkole Przemysłowo – Handlowej w Grodnie, w lutym 1939 roku wyjechała w poszukiwaniu pracy do mojego dziadka do Klucz, gdzie została do zakończenia wojny. Dwoje najstarszych braci dziadka Stefan oraz Stanisław pożeniło się jeszcze przed wojną. Wacław w tym czasie jeszcze się uczył, studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, gdzie był studentem chemii a potem farmacji. Zajmował się także sportem, był wioślarzem klubu WKS Śmigły Wilno. Ojciec jak i wujkowie zawsze wspominali, że Wacek miał brać udział w olimpiadzie w Tokio w 1940 roku, która z powodu wybuchu wojny jak wiadomo się nie odbyła. Janek, był żołnierzem VII Batalionu Pancernego stacjonującego w Grodnie, wtedy już zapewne absolwentem szkoły podoficerskiej. Wszystko zmieniła wojna. 22 września 1939 w walkach o Białystok zginął najmłodszy z Jurowskich, Janek. Potem przyszły następne nieszczęścia. Wacek został aresztowany i zesłany na Syberię po tym jak próbował przedostać się z Wilna do mojego dziadka do Klucz, gdzie mieszkała już wtedy jego matka Stefania oraz siostra Kazia. Wrócił dopiero z Armią Andresa i osiedlił się w Edynburgu w Szkocji a później w Durham w północnej Anglii. Podobny los spotkał Stefana, który przejął interes po ojcu. Jako kułak wywieziony został do Kraju Krasnojarskiego. Wrócił do Polski dopiero w latach 50-tych i zamieszkał w Łodzi. Stanisław ze swoją żoną, z pochodzenia Niemką mieszkał w Roztoce, Brzegu a potem Białogardzie przez pewien czas podobno w Niemczech. Prababcia oraz jej córka, z Klucz wyjechały dopiero po zakończeniu wojny, zamieszkały w Pabianicach.

Więcej o moim pradziadku dowiedziałem się od najmłodszej, żyjącej do dnia dzisiejszego jego siostry, Kazimiery. Ciocia zawsze mówiła, że ojciec zmarł wcześnie gdyż w 1931 roku a urodził się w Jurewiczach gnieździe rodu Jurowskich (co jak się później okazało było informacją nie do końca poprawną). Podobno śmierć była konsekwencją pogorszenia się stanu jego zdrowia po tym jak miał zostać rozstrzelany, zapewne w czasie wojny polsko – bolszewickiej 1920 roku. W tym okresie Jurowscy mieszkali w białoruskiej wiosce Milowce należącej do parafii Kamionka na terenie ówczesnego województwa nowogródzkiego, do której przybył jak się później okazało już ojciec pradziadka około roku 1873. Podobno w okresie wojny polsko – bolszewickiej wioska miała zostać spalona jednak w jakiś sposób pradziadek zdołał ją uratować. Według opowieści cioci jak i jej córki, pradziad zajmował się obwoźnym handlem dochodząc stopniowo do pewnych pieniędzy za które mógł kupić dom oraz założyć zakład w centrum miasta Grodna po tym jak sprzedał gospodarstwo w Milowcach.

Podsumowując tak mniej więcej wyglądało moje rozeznanie w sprawach historii rodziny Jurowskich na początku, jednak większe zainteresowanie tematem genealogii całego rodu rozpoczęło się od pewnego przypadku.

W roku 1999 roku w Liceum Ogólnokształcącym do którego uczęszczałem (był to koniec 3 klasy jeszcze czteroletniej wtedy szkoły) na korytarzu spotkałem o rok młodszego kolegę Jakuba z którym zamieniłem kilka zdań. Nie pamiętam już jak było to dokładnie, ale w pewnym momencie padło moje nazwisko i od razu kolega powiedział, że przecież jego pradziadek też nazywał się Jurowski.

Niby nazwisko jak nazwisko jednakże wydawało się ono mi wtedy dość rzadkie, przynajmniej jeżeli chodzi o teren Polski. Jak się później okazało nosiło je wtedy jak i dziś ledwie około 500 osób w Polsce. Dlatego też od razu pomyślałem że możemy być rodziną, może jakąś daleką linią boczną, która rozdzieliła się w zamierzchłych czasach. Z opowiadań mojej rodziny dowiedziałem się, że i oni w życiu również spotykali inne osoby noszące nazwisko Jurowski /Jurowska, ale były one szybko weryfikowane, zapewne po dość pobieżnym sprawdzeniu, że to nie rodzina a jedynie przypadkowa zbieżność. Dlatego też niezbyt zainteresowali się moim odkryciem, które mnie zafascynowało i pobudziło do dalszych poszukiwań.

Punktem wspólnym, które kojarzyły obie rodziny było miasto Grodno i pewna historia, którą znają chyba wszyscy Jurowscy na świecie. Chodzi o zabójcę ostatniego cara Rosji, który też nosił nazwisko takie jak i my. W bliższej rodzinie zawsze mówiono, że to nikt z naszej rodziny. Choć wiem że nie wszyscy tak uważają. Nawet ja w pewnym momencie nie byłem tego pewien. Często Jurowscy których później poznawałem wspominali, że ktoś się w rodzinie sprawą carobójcy interesował i doszedł do jakiegoś powiązania a nawet je zna. Jednak według mnie to raczej mało możliwe. Sam Jakow Jurowski pochodził z rodziny wyznającej judaizm, jego dziadek był rabinem z okolic Połtawy na Ukrainie, dlatego też mało możliwe aby z naszą rodziną miał jakiś związek. Dodatkowo wiem, że nazwisko to na terenach dzisiejszej Ukrainy i Rosji jest dużo bardziej popularne niż w Polsce. Zresztą takiego związku nie odkryje raczej żadna rodzina mieszkająca obecnie w Polsce. W najgorszym przypadku nazwisko osławionego Jakowa mogło zostać od naszej rodziny przejęte gdzieś w XVIII wieku, choć oczywiście może być to zupełny przypadek lub przejęcie od jakiejś inne rodziny Jurowskich.

Jakub wspomniał, że jego pradziadkiem był Marian Jurowski kolejarz z Lublina a sama rodzina pochodziła z jakieś wioski przez którą przepływała rzeczka Jurówka lub o podobnej nazwie. W ciągu kilku dni informacja o Jurowskich mieszkających w Katowicach dotarła do mamy oraz babci Jakuba, zaś w przeciągu kliku następnych dni zostałem zaproszony do ich domu, który znajdował się niedaleko szkoły i w zasadzie w tej samej dzielnicy w której mieszkałem ja.

Z informacji, które przekazała mi mama Jakuba wynikało, że ich linia Jurowskich pochodzi również z Grodna i z rodziny szlacheckiej, która utraciła majątek po którymś z powstań. Rodzina ta osiedliła się w Lublinie na przełomie wieków. Jej dziadek Marian Jurowski, w czasie drugiej wojny światowej aktywnie działał w ruchu oporu na terenie województwa lubelskiego pod pseudonimami „Drucik” oraz „Pająk”. Pseudonimy te doskonale obrazowały jego funkcje w grupach sabotażowo – dywersyjnych, gdzie był specjalistą od urządzeń łączności. Najstarszym zaś znanym przodkiem był Adam Jurowski, który ożenił się z Walerią Suszek. Adam z zawodu był także kolejarzem, który ze swoją żoną oraz dwojgiem dzieci Marianem i Zofią w pierwszych latach XX wieku wyjechał do pracy na Syberię, gdzie brał udział w budowie kolei transsyberyjskiej. W Borzji zabajkalskiej gdzie pracował w 1908 roku urodziło się czwarte dziecko tej pary Eugenia. Rodzina Adama zapewne około roku 1910 wróciła do Lublina, lecz on pojechał dalej. W 1911 roku opuścił bliskich i udał się do Cleveland w stanie Ohio, skąd jak się okazało już nigdy nie powrócił, zginął podobno w jakimś tragicznym wypadku komunikacyjnym z udziałem koni przed drugą wojną światową, zostawiając jak mówiono spadek którego rodzina nigdy nie odebrała. Jego losy jak i miejsce pochówku do dzisiaj nie są niestety znane.

Marian Jurowski pradziadek Jakuba

Marian Jurowski pradziadek Jakuba

Marian Jurowski pradziadek Jakuba

W międzyczasie od babci kolegi dostałem kontakt do Hanki, córki jej kuzynki z Lublina, która interesowała się genealogią i mogła mieć szersze niż dotychczas znane mi informacje o rodzinie Jurowskich. Faktycznie dowiedziałem się sporo, Hanka pamiętała, że w rodzinnych historiach powtarzała się informacja, że Adam był jednym z pięciu braci, znała nawet imię ich ojca, które udało się wydobyć ze zdjęcia wykonanego w 1907 roku na Syberii, na którym Adam podpisał się Adam Piotrowicz Jurowski. Tak więc ojcem Adama musiał być Piotr. To właśnie od Hanki po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu list przewozowych z wyspy Ellis na którą przybywali imigranci z całego Świata. Na jednej z takich list odnalazły się dane Adama wraz z informacją, że udaje się do brata Antoniego wraz z dokładnym adresem jego zamieszkania. Hanka mówiła, że pamięta jeszcze przekazywane od matki oraz babki opowieści prababki Walerii o jej pobycie w jakieś małej wiosce, niedaleko granicy z Królestwem Polskim, gdzie mieszkali Jurowscy. Waleria wspominała, że rodzina Adama zamieszkiwała w małej drewnianej chatce na skraju tej wsi. Mocno w pamięci musiał utkwić jej, jak i potomkom obraz domu o którym opowiadała, że na łóżkach leżały sterty poduszek poukładane aż pod sam sufit, gdyż informacja ta dotrwała do naszych czasów. Pewnie było to dla niej czymś niecodziennym. Istotną, była także informacja o żyjącej jeszcze wtedy bardzo surowej i wymagającej teściowej. Później okazało się, że wizyta ta prawdopodobnie odbyła się zapewne około roku 1903, gdyż wtedy urodziła się tam Zofia jedna z córek Adama. Hanka zawsze mówiła, że pewnie jakąś rodziną jesteśmy tylko nigdy nie wierzyła, że uda się znaleźć powiązanie. Zresztą wątpiła w odnalezienie czegokolwiek o tej, jak to mówiła, bardzo tajemniczej rodzinie swojego pradziadka, w której to podobno płynęła “gorąca krew”!

Adam Jurowski ojciec Mariana w okresie jego pracy na Syberii

Adam Jurowski ojciec Mariana w okresie jego pracy na Syberii

Adam Jurowski ojciec Mariana w okresie jego pracy na Syberii

W trakcie wielu rozmów wpierw w mamą a potem z babcią Jakuba kilkukrotnie wspominano o tajemniczym Franciszku Jurowskim. Franciszek w okresie okupacji prowadził restaurację w Lublinie gdzieś w okolicy Placu litewskiego i Teatru Osterwy, jednak nigdy nic słyszała o nim Hanka z Lublina. Był on zaręczony z aktorką Antoniną Górecką późniejszą żoną reżysera Konstantego Gordona. Niestety zginął on tragicznie w ostatnich dniach okupacji w jakiejś zasadzce (11.V.1944). Podobno był kuzynem Mariana jednak nikt już nie wiedział jak na imię miał jego ojciec.

Od cioci Kazimiery próbowałem uzyskać jeszcze jakieś dodatkowe informacje. Okazało się, że ojciec braci miał, jednak nie znała niestety ich imion. Rodzina była mocno skłócona i kontaktów z sobą raczej nie utrzymywała. Jedyne co udało się jeszcze cioci przypomnieć, to że w pewnym okresie jeden z braci ojca mieszkał z nimi w Grodnie, musiało być to zapewne w drugiej połowie lat 20-tych, jednak po strasznej kłótni o pieniądze wyjechał gdzieś za pracą w Polskę i ślad po nim zaginął, podobno trochę dłużej mieszkała z nimi jego żona oraz dzieci, jednak wkrótce wszyscy wyjechali. Ciocia przypomniała sobie także dwójkę swoich kuzynów podobno bardzo niegrzecznych. Dziewczynkę i chłopca, zapewne w wieku zbliżonym do cioci, gdyż pamiętała, że bawiła się z kuzynką lalkami. Raczej nie mogły być to dzieci Adama, gdyż w tym czasie były już one dorosłe. Może jednak to dzieci innych braci?

Gdy rozpocząłem studia moje poszukiwania zeszły na plan nieco dalszy, choć nadal zbierałem informacje od rodziny, przeczesywałem biblioteki i książki telefoniczne, w poszukiwaniu Jurowskch. Odważyłem się skontaktować telefonicznie tylko z jedną osobą. Jednak nigdy nie rozpocząłem solidnej pracy w archiwach na którą nie pozwalały moje finanse oraz wiedza jak się do tej pracy należy zabrać.

Z rodziną Jakuba stale utrzymywałem kontakt. W pewnym momencie udało się doprowadzić do spotkania jednej z kuzynek mojego ojca z babcią Jakuba. Obie wkrótce się zaprzyjaźniły. Kuzynka ojca przekazała mi informację, że na pewno to jest rodzina braci jej dziadka, jak to stwierdziła, ”wszystko już sprawdziłyśmy, na wszystkie możliwe sposoby”. Jednak był to raczej intuicyjny domysł niż uczciwa wiedza, gdyż prosząc o imiona rodziców Piotra nie umiała ich nigdy podać, choć jak się potem okazało, jej intuicja się sprawdziła.

Nowy etap poszukiwań rozpoczął się ponad cztery lata temu wraz rewolucją portali społecznościowych. Zauważyłem, że ktoś na nk.pl założył profil “Ród Jurowskich”, do którego zapisała się już całkiem spora grupka, pisująca nawet co nieco o swoich własnych rodzinach. Wielu z nich wspominało nawet o Grodnie, Jurewiczach a także o zupełnie innych miejscach, jednak nikt nie napisał niczego co pokrywałoby się z informacjami uzyskanymi do tej pory przeze mnie. Uparłem się żeby za wszelką cenę pozbierać informacje o wszystkich Jurowskich mieszkających w Polsce a nawet na Świecie (z tej drugiej opcji już zrezygnowałem) oraz połączyć to o ile będzie możliwe w jedną spójną genealogię.

Postanowiłem, rozpocząć ofensywę, zapewne jak wielu “zbzikowanych” na punkcie poszukiwań korzeni swojego rodu pisząc do wszystkich Jurowskich znajdujących się na ówczesnej Naszej Klasie, potem jeszcze do wszystkich mających w swoich drzewach Jurowskich na portalu Moikrewni. Część z nich opowiedziała, jednak sporo osób milczy do dziś. Z brakiem odpowiedzi spotyka się zapewne wielu poszukiwaczy. Jednak wśród tych, którzy odpowiedzieli nikt nigdy nie skojarzył rodziny mojego pradziadka.

Do tematu podchodziłem świadomy tego że upłynąć musi jeszcze dużo czasu zanim, jeśli w ogóle połączę historię wszystkich Jurowskich. W końcu jakieś trzy lata temu rozpocząłem pisać, chodzić do archiwów oraz zbierać dokumenty. Szczególnie dużo  informacji uzyskałem po wizycie w białostockim archiwum archidiecezjalnym w 2010 roku, gdzie poznałem wreszcie imiona i nazwiska rodziców mojego pradziadka. Zaczęło to wyglądać bardzo ciekawie gdyż rodzicami pradziadka okazali się być Piotr i Pelagia z domu Hryniewicz, poznałem także miejsce urodzin pradziadka, którym okazały się  Milowce, a nie Jurewicze jak mówiła ciocia. Zupełnie teoretycznie Adam oraz Antoni mogli więc być braćmi mojego pradziadka, jednak okazało się że Piotrów w okolicach Grodna jest więcej i nie musi to wcale być tak bliska rodzina. Dodatkowo jednak bliskie pokrewieństwo mogło potwierdzać duże podobieństwo między Adamem i moim pradziadkiem widoczne na zdjęciu Adama które w tym czasie otrzymałem od Hanki z Lublina.

Franciszek i jego siostra Stanisława 1v. Polańska, 2v. Chłapowska

Franciszek i jego siostra Stanisława 1v. Polańska, 2v. Chłapowska

Franciszek i jego siostra Stanisława 1v. Polańska, 2v. Chłapowska

W ostatnim roku życia babci Jakuba w 2009 roku, coś mnie tknęło aby dowiedzieć się czegoś więcej o Franciszku Jurowskim – restauratorze. Zależało mi aby odnaleźć jego akt zgonu i poznać imiona jego rodziców. Według relacji babci Jakuba został on pochowany na cmentarzu przy ulicy Lipowej w Lublinie i w dodatku miał siostrę Stasię, która po wojnie wyjechała, podobno do Częstochowy po czym kontakt z nią się urwał. Te informacje doprowadziły mnie do przełomu. Po wymianie korespondencji z zarządcą cmentarza okazało się, że nagrobek Franciszka jeszcze istnieje. Dzięki współpracy z Hanką z Lublina udało się odnaleźć akt zgonu Franciszka na którym widniało miejsce jego urodzenia oraz imiona jego rodziców, którymi byli Antoni i Julianna z Kołakowskich. Tak więc to był zapewne ten brat do którego wyjechał Adam. Tutaj sprawa wydawała się oczywista, lecz wciąż nie było ostatecznego potwierdzenia jakim byłyby, akty małżeństw obu braci. Po pewnym czasie skojarzyłem także prawdopodobne miejsce pochówku jego matki Julianny. Miejsce, na które kiedyś już natrafiłem przeszukując Internet, czyli cmentarz w Szczecinie. Niestety miejsce przyjścia na świat Franciszka podane było zbyt nieprecyzyjnie (Ciechanów), aby móc odnaleźć akt urodzenia a potem akt małżeństwa jego rodziców. Cenny byłby jeszcze akt zgonu jego matki Julianny, z którego mógłbym uzyskać dane na temat miejsca gdzie się urodziła i gdzie prawdopodobnie został zawarty ślub z Antonim. Pomocną okazała się data urodzin oraz zgonu Julianny znaleziona na stronie internetowej cmentarza. W wyszukiwarce po wpisaniu tych dat oraz imienia Julianna, wyświetliła się strona potomków Sejmu Wielkiego na której odnalazłem wzmiankę o Stanisławie Irowskiej (nazwisko było urzędowo zniekształcone) jako córce Antoniego i Julianny. Jak się okazało Stanisława była żoną Zygmunta Chłapowskiego członka WiN-u potomka znanego ziemiańskiego rodu z Wielkopolski, który został zamordowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Pierwszym mężem Stanisławy był Stanisław Polański młody oficer, który zginął w kampanii wrześniowej. To raczej nie był zbieg okoliczności, musiała to być owa siostra Stasia o której wspominała babcia Jakuba. Przez Facebooka udało mi się skontaktować się z córką Stanisławy, Zofią która doprecyzowała miejsce urodzin swojej matki oraz babki. Okazało się, że Julianna urodziła się w Kołakach Wielkich należących do Parafii w Grudusku, znajdujących się obok Ciechanowa. Zaskoczeniem dla Zofii był sam Franciszek o którym mama nigdy nie wspominała. Niestety nie było już możliwości zapytania samej Stanisławy o jej brata i ojca, ponieważ wtedy już nie żyła, zginęła w tragicznym wypadku drogowym w 1997 roku.

Z Zofią skontaktowałem się pod koniec 2010 roku, po czym napisałem do archiwum w Mławie. W połowie grudnia nadeszły kopie aktów małżeństwa, które bardzo mnie zaskoczyły. Okazało się, że Antoni był starszym bratem mojego pradziadka Piotra urodzonym jeszcze w Jurewiczach. W końcu lubelska cześć rodziny odnalazła akt małżeństwa Adama, z którego wynikało, że rodzicami Adama byli także Piotr i Pelagia Hryniewicz, a on sam urodził się w Jurewiczach w 1870 roku.

Tak więc po blisko 11 latach błądzenia okazało się że rodzina mieszkająca w Katowicach i nie tylko Jakub, jego mama oraz babcia to moi krewni. Dla wielu osób to pewnie nic takiego, przecież przypadki się zdarzają, jednak przy zastosowaniu metody poszukiwań po nazwisku pomimo, że przeszukałem cały internet i nie tylko, nigdy nie natrafiłem na rodzinę braci mojego pradziadka, gdyż jak się okazuje w większości noszą już inne nazwiska.

Dalsze niespodzianki nadeszły wkrótce, w ubiegłym roku pojechałem kolejny raz do Białegostoku oraz Grodna gdzie odnalazł się akt zgonu prapradziadka Piotra Jurowskiego, który w chwili śmierci w 1890 roku miał w sumie siedmioro dzieci, pięciu synów Józefa, Michała, Antoniego, Adama, Piotra oraz dwie córki Wiktorię i Kornelię. Jeżeli chodzi o część męską potwierdzało to zupełnie informacje Hanki, jednak nikt nie wspominał o siostrach. Dodatkowo okazało się, że Adam był prawdopodobnie świadkiem na ślubie moich pradziadków w 1904 roku.

Co mogło się stać z resztą rodzeństwa? Trójka szczęśliwie się odnalazła, ale czy tak samo będzie z pozostałymi? Pierwszego sierpnia 2012 roku otrzymałem niezwykłą wiadomość od Jana z Warszawy przesłaną przez portal MyHeritage. Okazało się, że tym razem ktoś odnalazł mnie. Jan przesyłał informację, że jego dziadkiem był Michał Jurowski syn Piotra i Pelagii. Rodzina ta już na przełomie XIX i XX wieku mieszkała w Warszawie na Golędzinowie. Michał był kolejarzem (starszym konduktorem), jego żoną Feliksa Rybicka pochodziła z okolic Ciechanowa. O pochodzeniu Michała Jurowskiego świadczył zachowany dowód osobisty z 1923 roku roku, w którym zawarte są informacje o jego urodzeniu w 1864 roku w Jurewiczach i późniejszym zamieszkiwaniu na terenie Milowic, oraz  imionach rodziców. Michał zmarł w 1928 roku w konsekwencji zatrucia gazem w pociągu.

Michał Jurowski niedawno odnaleziony brat pradziadka, fot. 1905

Michał Jurowski niedawno odnaleziony brat pradziadka, fot. 1905

Michał Jurowski niedawno odnaleziony brat pradziadka, fot. 1905

Dowód osobisty Michała Jurowskiego (kliknij, aby powiększyć)

Dowód osobisty Michała Jurowskiego (kliknij, aby powiększyć

Dowód osobisty Michała Jurowskiego (kliknij, aby powiększyć

Przez ostatnie lata odszukałem wiele wzmianek w Internecie, ale także w przedwojennych gazetach i książkach odnoszących się do osób noszących nazwisko Jurowski/Jurowska. Kilka z nich było napomknięciami o mojej nie tak dalekiej rodzinie, czego kompletnie się nie spodziewałem. Między innymi okazało się, że na zdjęciu odnalezionym kiedyś w Internecie, przedstawiającym kawalerzystów znajdował się Stanisław, jeden z synów Michała i Feliksy. W czasie wojny jako oficer był jeńcem w II Offlagu Woldenberg. Po wojnie, prawnikiem pracował m.in. na stanowisku radcy prawego w fabryce FSO.

Michał miał jeszcze dwóch synów Czesława i młodszego Kazimierza oraz cztery córki, Jadwigę, Irenę, Zofię i Helenę. Dwójka braci, zresztą tak jak przez pewien okres i mój dziadek byli w okresie międzywojennym policjantami. Po wojnie Czesław mieszkał w Przasnyszu i tam zmarł, zaś Kazimierz osiedlił się w Berlinie Zachodnim gdzie mieszkał do śmierci. Jadwiga zmarła bardzo wcześnie jednak zostawiła dwie córki, jedna z nich Lilianna zginęła w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka. Irena oraz Helena po wojnie zamieszkały w Szczecinie a Zofia do końca życia mieszkała w Warszawie, wszystkie one pozostawiły liczne potomstwo.

Pomimo, że w dwóch poprzednich liniach Adama i Antoniego nazwisko już “wymarło” w tej został jeszcze jeden Jurowski i to Piotr, z którym zresztą bezskutecznie próbowałem się skontaktować przez 4 lata! Wychodzi na to że jedynie linia najmłodszego brata skutecznie podtrzymuje trwanie nazwiska, gdzie nosi je obecnie 18 mężczyzn.

Jeżeli nie zdarzyłby się ten niezwykły przypadek i nie spotkałbym na szkolnym korytarzu Jakuba pewnie może i tak w końcu namierzył bym rodzinę braci swojego pradziadka, choćby za pomocą portalu MyHeritage i kilku kwerend w archiwach, jednak mógłbym nie poznać wielu fascynujących faktów i ludzi.

Czy tak naprawdę był to czysty przypadek jak często mówimy o zależnościach których nie rozumiemy czy też spotkanie, które zdarzyć się musiało?

Co sądzicie o historii przedstawionej przez Pana Rafała? Czy jest ona zbliżona do Waszych historii? Jeśli chcielibyście odkryliście przodków poprzez MyHeritage, lub możecie chcecie się pochwalić inną historią rodzinną zapraszamy do przesyłania historii na stories@myheritage.com!

Komentarze

Adres e-mail jest prywatny i nie będzie wyświetlany.

  • AC

    Adam Chrzanowski

    11 lipca, 2013

    Fantastyczne! Podziwiam piękny, precyzyjny opis i życzę dalszych sukcesów w poszukiwaniach.
    Pozdrawiam.

  • Paweł Szablewski

    11 lipca, 2013

    Bardzo ciekawa i bardzo inspirująca historia : ).
    Pozdrawiam

  • Aleksander Baniel

    11 lipca, 2013

    Bardzo mnie zaciekawila ta chistorja.Sam co jakis czas probuje dowiedziec sie co kolwiek odziatkach ,pradziatkach bez skotku.Pozdrawiam i gratulluje

  • Lech Ciuk

    11 lipca, 2013

    Hm. U mnie w drzewie również występuje nazwisko Jurowska.
    Marianna wyszla za mąż w !852 r. – Nierada parafia Poczesna, a byla 3 żona Kacpra Ciuka z Konopisk.

  • Beata

    12 lipca, 2013

    Bardzo ciekawie opisane i zachęca innych aby szukać swoich przodków, ja poszukuję obecnie przodków ze strony ojca mojej mamy a chodzi mi o nazwisko Kieliszek i z moich poszukiwań wynika,że pochodzą oni z Wilczyna koło Konina ale nadal poszukuję kolejnych śladów potwierdzających moje poszukiwania i jeżeli ktoś może mi pomóc w tych poszukiwaniach to proszę dać na tej stronie

  • Grażyna

    9 lipca, 2014

    Pan Aleksander Baniel – jeżeli Pana rodzina pochodziła z Dziewieniszek lub okolic na Litwie – to proszę o kontakt. Jeżeli tak, to chyba jesteśmy rodziną. Serdecznie pozdrawiam. Grażyna

  • JADWIGA

    10 lipca, 2014

    Pan Aleksander Baniel. Nazywam się Jadwiga (z domu Baniel) Urodziłam się i wychowałam w Dziewieniszkach (obecna Litwa) w roku 1923. Pomimo, że mam ponad 90 lat, to pamięć na dzień dzisiejszy mam bardzo dobrą – może będę mogła Panu jakoś pomóc A więc: rodzina moja pochodzi z Dziewieniszek, Maciuć i okolic nazwiska to: Baniel, Krecz, Staniul. W roku 1946 wyjechałam do Polski, gdzie mieszkam do chwili obecnej, ale przez długi czas miałam z nimi kontakt. Wiem dużo o swojej rodzinie. Jeżeli, te miejscowości i nazwiska coś Panu mówią to z wielką przyjemnością się z Panem podzielę. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kontakt. Jadwiga z Kresów. Dziękuję wszystkim tym osobom, którzy piszą i wspominają Kresy i nie tylko. Ogromnie się cieszę. że doczekałam takich czasów, gdzie wspomina i szuka się tych, którzy już odeszli. Oglądam stare zdjęcia z moich czasów – to jest piękne. Dziękuję

  • JADWIGA

    10 lipca, 2014

    Dziekuję

  • JADWIGA

    10 lipca, 2014

    Panie Aleksandrze Baniel. Bardzo proszę o jakikolwiek kontakt nawet na tej stronie. Dziękuję

  • Alekbud

    28 stycznia, 2015

    Aleksander Baniel kontakt zemną tel.510-543-397. 22/638-57-93. adres ; W-wa ul.Wolfkego 6 m59 . kod o1-494 Warszawa

  • Kasia

    12 lutego, 2015

    Pani Jadwigo, jak się można z Panią skontaktować?

  • Alekbud

    17 lutego, 2015

    Aleksander Baniel podałem moje tel. i adres zapomniałem o e-mail ;alekbud@gmail.com