Wywiad z ekspertem: Czy po przodkach dziedziczymy również lęki i silne przeżycia?
- Od Katie


Dziś na naszym blogu rozmawiamy z Panią Katarzyną Drogą – dziennikarką i autorką licznych książek, w tym „Sekrety przodków”, która opowiada o tym, jak historie i decyzje naszych przodków wpływają na nasze życie. “Pisarka, dziennikarka, pasjonatka przeszłości rodzin. Czy los przodków nas kształtuje? Zachęcam do szukania korzeni i opisywania historii rodzinnych” – tak opisuje siebie i swoją działalność na Instagramie Pani Katarzyna Droga.
1. Genealogia genetyczna jest już popularną dziedziną — dziedziczenie biologiczne nie jest już żadną nowością. Jak to jest jednak z dziedziczeniem lęków, traum i silnych przeżyć przodków?
Dziwne byłoby, gdyby nie miały znaczenia dla potomków! Jeśli w życiu naszej prababki lub babci zdarzyło się coś dramatycznego, niezwykle ważnego, to zapisało się w jej podświadomości, genach, pamięci, więc stało się spadkiem, który dziedziczymy. Przecież nie dziwimy się, gdy ktoś mówi: mam po babci talent muzyczny, rude włosy, temperament lub skłonność do określonych chorób. Podobnie jest z emocjami: jeśli przodek zaznał traumy, i zrodził się w jego psychice lęk, możemy go dostać w spadku. Nauka wciąż bada jak. Epigenetyka bada zmiany w materiale genetycznym, jaki wywołują traumy, ale naukowcy wskazują też na rolę, jaką odgrywają w budowie naszych struktur psychicznych neuroprzekaźniki. Psychogenealodzy obserwują zdarzenia w rodzinach i mówią o powtarzalności zdarzeń, syndromie dat, lojalności międzypokoleniowej, o niedokończonych zadaniach przodków, które w systemie, jakim jest rodzina, domagają się realizacji. To nasz najbliższy, naturalny system, jesteśmy w nim, chcemy czy nie.
2. Czy więc w Pani przekonaniu w naszych wyborach, lękach czy marzeniach pobrzmiewają głosy przodków? Jak według Pani objawia się wpływ historii i losów przodków na nasze życie dziś?
Może być tak, że niespełnione marzenie prababki odzywa się w prawnuczce. Krzywda, której zaznał dziadek, wygnanie, mezalians, powodują niepokój, wpływają na życiowe decyzje. Ktoś nie może znaleźć sobie miejsca na ziemi, założyć rodziny, choruje. Anne ANcelin Schützenberger, francuska psychogenealożka, wskazywała na przypadki, kiedy potomkowie żołnierzy z pierwszej wojny światowej, tych, którzy zginęli od gazów bojowych, chorowali na astmę i duszności. Miała do czynienia z pacjentkami, które chorowały przed każdym egzaminem na studiach, bo w ich rodzinie od wieków kobiety nie studiowały…
3. Dlaczego więc warto odkrywać i poznać historię swojej rodziny i mierzyć się z losami przodków – nawet tymi trudnymi czy niewygodnymi? Co może nam to dać?
Sama świadomość wyzwala 🙂 Nie ma nic dziwnego, w tym, że jesteśmy związani z naszym przodkami, a uświadomienie sobie ich traum może pomóc w rozwiązaniu życiowych problemów. Na przykład w świetle teorii o wykluczonym członku rodziny – wykluczenie, to wyrwa w rodzinnym systemie, który przecież dąży do całości. Ktoś popełnił mezalians i zerwano z nim kontakty, albo wyjechał i słuch po nim zaginął, a potomkowie z młodszego pokolenia nie mogą znaleźć sobie miejsca na ziemi. Zmieniają studia, zawody, parterów, adresy. Kiedy odnajdą takiego przodka, nawiążą kontakt z jego dziećmi, odwiedzą grób, wpiszą go w swoje drzewo genealogiczne, często następuje uspokojenie – w systemie i również w ich życiu.
4. Historie rodzinne są bardzo różne, od tych, gdzie odkrywamy, że nasz przodek wyjechał za chlebem do Ameryki, po te trudniejsze, które najchętniej ukrylibyśmy przed światem, jak na przykład zdrady w rodzinie, nienarodzone dziecko, czy alkoholizm z pokolenia na pokolenie. Co możemy zrobić, gdy odkryte historie rodzinne okazują się trudne lub bolesne? Jak je oswoić i zrozumieć w kontekście naszej tożsamości?
Przede wszystkim powiedzmy jedno: warto ujawniać tajemnice rodzinne. Zmierzyć się z nimi, nie ukrywać przed kolejnymi pokoleniami. Bo taki bolesny sekret działa jak trup w zamurowanej komnacie – wszyscy czują brzydki zapach a nie wiedzą skąd się bierze. Dopóki nie rozbije się ściany, nie posprząta, nic się nie zmieni, będzie śmierdziało… Warto oczyścić atmosferę i przestrzeń domu, jakim jest rodzina. Spróbować zrozumieć lub zadośćuczynić. To pozwala odetchnąć.
5. Rodzinne sekrety i przemilczenia pojawiają się w wielu rodach. Często słyszymy: „po co wracać do przeszłości?”. Dlaczego jednak warto to robić – i jakie korzyści może nam przynieść poznanie całej prawdy o przodkach? Przywołując podtytuł Pani książki “Sekrety przodków” – jakie więc znaczenie ma to, że nasza prababka zwiała przez okno z kochankiem?
Prawda wyzwala, to potwierdza się w rodzinnych losach. Nawet jeśli to były naprawdę trudne sprawy: na przykład dziadek był donosicielem albo złodziejem. Nie możemy odpowiadać za jego czyny, grzech naszego przodka nie jest naszym grzechem. Ale kiedy przyznamy, że kogoś skrzywdził, gdy pomyślimy czy można jakoś zadośćuczynić poszkodowanym i zrobimy to – znów atmosfera się oczyszcza. Czasem nie da się już nic zrobić, ale szczerość i tak jest lepsza od oszustw. Przyznanie, że wiemy co nasz przodek zrobił, co zresztą nie oznacza od razu negatywnej oceny i pogardy. Trzeba wejść w buty człowieka, żeby zrozumieć co i dlaczego zrobił, zobaczyć całość z sprawy: może dziadek kradł konie, ale miał zasady: na przykład nie zabijał a o zwierzęta dbał. Nigdy nie dał się złapać. Może jego umiejętności sublimowały i dlatego dziś jesteś doskonałym menadżerem lub organizatorem pracy? Albo doskonale jeździsz konno?
6. Czy zauważyła Pani, że pewne schematy lub wydarzenia powtarzają się w kolejnych pokoleniach? Jak takie obserwacje pomagają lepiej zrozumieć historię rodziny i siebie samego? I co możemy z tym zrobić?
Kiedy pisałam „Sekrety przodków”, zbierałam materiały, rozmawiałam z wieloma ludźmi. Pewna pani opowiedziała mi historię kobiet w swojej rodzinie. Otóż praprababka, zamożna szlachcianka z Wołynia, w 32 roku życia uległa wypadkowi. Szła obok przędzalni z jedną córeczką na ręku, drugą, straszą obok. Maszyny tkackie wciągnęły jej suknię, zdążyła tylko odrzucić od siebie dziecko. Starsza siostra wychowywała młodszą. W następnym pokoleniu powtórzył się schemat dwóch córek i wypadek. Matka w 32 roku życia przeżyła groźny upadek z drabiny. Przeżyła, ale doznała uszczerbku na zdrowiu, znów starsza siostra wychowywała młodszą. I ona w wieku 32 lat miała wypadek – samochodowy. I dwie córki – z jedną z nich właśnie rozmawiałam. Kiedy miała 32 lata bardzo poważnie zachorowała, musiała nosić gorset ortopedyczny, ratowała kręgosłup…To zjawisko Anne Schützenberger nazywa syndromem dat w rodzinie. Kiedy przeanalizujemy dni, lata, miesiące i wiek przodków, w momencie kiedy żenili się, umierali, rozwodzili – zaobserwujemy pewne powtarzalności. To bardzo ciekawe, pozwala też być ostrożnym w pewnych momentach życia. Podobnych zjawisk jest więcej: często na przykład powtarza się w rodzinie mit silnych kobiet, zostawionych przez mężów albo wzorzec trzech braci czy dwóch sióstr jak w baśniach. Każda rodzina ma swoją opowieść, z tym, że to my możemy dopisać jej dalszy ciąg.
7. Czego nauczyły Panią własne odkrycia genealogiczne? Czy w historii swojej rodziny znalazła Pani opowieści, które pomogły Pani lepiej zrozumieć samą siebie?
Przede wszystkim samo jej spisanie stało się dla mnie swoistą terapią pomagającą pogodzić się z odejściem rodziców. W pewien sposób utrwaliłam ich życie i epokę, nie zniknęli całkowicie, potomkowie będą o nich czytać, wiec pamiętać. Zrozumiałam jakie kategorie budowały wartości w mojej rodzinie – było tu i silne przywiązanie do ziemi, i mundur, i wieczne przeprowadzki i zbrodnia z miłości. W pewien sposób powtórzyłam los mamy i zrozumiałam jej pragnienie powrotu do rodzinnych stron – pewnie dlatego wróciłam do rodzinnych stron i mieszkam teraz w domu rodziców, nad Narwią.
8. Jak daleko warto sięgać w genealogii swojej rodziny? Czy wystarczy kilka pokoleń wstecz, by lepiej zrozumieć siebie i losy swoich przodków?
Moim zdaniem, najważniejsze są trzy pokolenia wstecz. Rodzice, dziadkowe, pradziadkowie. To takie „Gniazdo Rodzinne”, które możemy sobie narysować, popatrzeć na głębiej, obserwować charaktery i zdarzenia. Może we Francji ktoś łatwiej pozna historię rodu z kilku stuleci, ale w naszym kraju, gdzie wciąż przetaczały się wojny i pożary trudno o taki luksus. Anne Schützenberger sięga w swoich poszukiwaniach aż po wyprawy krzyżowe, i to oczywiście piękna wiedza o przodkach, ale według mnie wpływ na ukształtowanie nas i na nasze życie mają ci najbliżsi.
9. Czy uważa Pani, że dziś jesteśmy coraz bardziej świadomi, że genealogia to coś więcej niż daty i nazwiska? Że jesteśmy ze sobą połączeni głębiej, niż kiedykolwiek sądziliśmy? Dokąd może nas to zaprowadzić?
Z pewnością tak, pojawiają się publikacje i badania świadczące o tym jak dzieje przodków kształtują potomków, że genealogia to nie tylko rysunek drzewa, imiona i daty. To jak powtarzają się charaktery i losy ludzi, jakie przekonania panowały w rodzinie – to nie tylko ciekawostka, lecz także materiał do zrozumienia pewnych spraw, zachowań, czasem problemów, który niesiemy my jako spadkobiercy genów i traum naszych przodków.
10. Wielu użytkowników MyHeritage zaczyna od testu DNA lub tworzenia drzewa genealogicznego. Gdyby miała Pani zachęcić kogoś, kto dopiero zaczyna odkrywać swoje korzenie, od czego warto zacząć? Jakie emocje — i jakie korzyści osobiste — czekają na nas po drugiej stronie drzewa genealogicznego?
Chyba najlepiej zacząć od rozmów z seniorami! Najstarsi członkowie rodziny, którzy pamiętają dawne czasy, znają rodzinne tajemnice – to skarb! Ich wiedzę warto ocalić: nagrać, spisać, upamiętnić. Kiedy oni odchodzą, przemijają, to najważniejsze źródło wysycha. Inne: dokumenty, listy, albumy ze zdjęciami – też dostarczają ważnej wiedzy. A drzewo genealogiczne najlepiej rysować począwszy od wspomnianego Gniazda: rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Jeśli już je mamy, to dzieci i wnuki. Można narysować schemat do pięciu pokoleń wzwyż i uzupełniać. Ja jestem zwolenniczką genoskryptu, czyli takiego drzewa, na którym możemy umieścić także informacje o każdym przodku: kim był, jak zmarł, czy przytrafiły mu się rozwody i dramaty czy sukcesy? Takie informacje pozwalają potem obserwować powtarzalne procesy w rodzinach. Pozwalają nam zrozumieć własne emocje i życie – a to jest przecież najważniejsze! Zatem po drugiej stroni tego drzewa, prędzej czy później spotkamy siebie 🙂
Dziękujemy serdecznie Pani Katarzynie Drodze za udzielenie nam wywiadu 🙂
