Historia użytkownika: Gdyby nie wojna, nie byłoby mnie tu!
- Od Katie


Ta historia rodzinna została napisała przez Pana Bartka Bochniaka. Z zawodu kierowca zawodowy, genealogią interesuje się od 10 lat ale, jak sam twierdzi „tak na poważnie bardziej profesjonalnie zająłem się tematem na początku roku 2019 kiedy to bardzo rozbudowałem drzewo genealogiczne na myheritage.pl z myślą o swoich dzieciach”.
Wojna dla znacznej większości ludności tego świata nigdy nie przynosi nic dobrego, mi przyniosła. . . życie. Oczywiście nie w sposób bezpośredni, bo zaczęło się od mojej mamy ale gdyby nie to, to nie napisałbym tego tekstu.
Mój dziadek Antoni urodził się w roku 1920 w miejscowości Krotoszyn Stary, obecnie jest to część Krotoszyna w województwie wielkopolskim. W roku 1938 przyjął się do szkoły podoficerskiej piechoty w Śremie. W czasie kiedy rozpoczęła się druga wojna światowa został przydzielony do 8 pułku piechoty w Lublinie, walczył podczas kampani wrześniowej. Na wieść o tym iż od wschodu zbliżają się rosjanie, mając do wyboru z jednej strony pewną śmierć a z drugiej strony dużą szansę na przetrwanie w rękach niemieckich oddział dziadka wycofał się na zachód aby oddać się w ich ręce.
Polscy żołnierze wraz z Antonim z okolic Lublina pieszo musieli maszerować aż do Łodzi, gdzie zostali załadowani do wagonów towarowych i wywiezieni do Niemiec. Dziadek niedługo przebywał w obozie jenieckim, z braku rąk do pracy w Niemczech szybko skierowano go do pracy w gospodarstwie. Pracował tam u kilku gospodarzy, żeby w końcu trafić miejscowości do Kirchengel zaraz przy Westerengel, w której miała pracować jego przyszła żona.
Moja babcia Malwina urodziła się w roku 1925 w Piotrowie, malowniczej miejscowości położonej zaraz nad brzegiem Dniestru w powiecie tłumackim (miasto Tłumacz) obecnie to tereny na Ukrainie. Została skierowana na przymusowe roboty do Niemiec w marcu roku 1943. Także pracowała w gospodarstwie, mówiła, że była bardzo dobrze traktowana przez gospodarzy. Po jakimś czasie pobytu na robotach babci urwał się kontakt ze swoją rodziną w Piotrowie. Nie wiedziała czy jej rodzina zginęła czy jaki jest powód tego, że już nie odpisują jej na listy i pocztówki jakie do nich wysyła.
Rodzice Malwiny wraz z synem i najmłodszą córką musieli opuścić swój dom, swoje rodzinne strony, pewnej nocy zostali ostrzeżeni przez sąsiada Ukraińca, że może grozić im niebezpieczeństwo, z opowieści babci wynikało, że później owy sąsiad został dotkliwie ukarany za to, że im pomógł.
W roku 1945 Amerykanie wywieźli robotników rolnych czyli także mojego dziadka i babcię do miasta Ulm gdzie znajdował się obóz przejściowy. Tego samego roku w październiku dziadek i babcia pobrali się w tej miejscowości.
W listopadzie roku 1946 powrócili do Polski w rodzinne okolice dziadka.
Rodzina babci została przesiedlona z Piotrowa do Rzepina blisko obecnej granicy z Niemcami. Babcia odkąd została wywieziona do Niemiec w wieku 18 lat już nie zobaczyła Piotrowa i swoich rodzinnych stron. Bardzo tęskniła za swoją „małą ojczyzną”, mama opowiada, że ona nie chciała za bardzo wracać wspomnieniami do tamtych czasów ponieważ bardzo mocno ją to bolało.
Także jak widać, gdyby nie te nieszczęśliwe losy wojenne Malwiny i Antoniego, nie mógłbym się urodzić bo ci dwoje by się z pewnością nigdy nie spotkali. Zapewne babcia z rodziną mieszkałaby w Piotrowie, a dziadek po ukończeniu szkoły powróciłby do Krotoszyna.
P.S Ciąg dalszy historii Pana Bartka nastąpi 🙂