Historia użytkownika: Odkrycia z testem DNA: Z Polski do Szkocji, ze Szkocji do Anglii, z Anglii do Polski…
- Od Katie
Nazywam się Paweł Ławniczak. Urodziłem się w Poznaniu i mieszkam w małej wsi koło Swarzędza. Mam żonę i 4 dzieci w wieku 14 (syn), 17 (córka), 24 (córka) i 26 lat (córka). Mam 51 lat, interesuję się historią, sportem, klasyczną motoryzacją, a od 15 lat genealogią i genetyką w ramach testów DNA zakupionych w MyHeritage. Jestem byłym żołnierzem m.in. WOT, pracownikiem samorządowym, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego i studiów MBA.
Kiedy w ubiegłym roku zdecydowałem o zrobieniu testu DNA z MyHeritage mojej babci Zofii nie spodziewałem się żadnych niespodzianek. Jakiś wewnętrzny imperatyw nie pozwolił mi zbyt długo z tym zwlekać, choć moja babcia pomimo swoich 94 lat i wynikających z tego tytułu standardowych dolegliwości czuła się całkiem dobrze. Jednak w oczekiwaniu na wyniki testu dostałem wiadomość mailową od pewnej Szkotki, która poinformowała mnie, że pomiędzy nią, a moją babcią i mną jest spore podobieństwo DNA, które świadczy o bliskim pokrewieństwie (74 cM). Byłem trochę zaskoczony, gdyż nie otrzymałem informacji z MyHeritage, że wyniki badań DNA mojej babci są już dostępne, ale jak widać los miał mało czasu.
Diana, bo tak na imię ma „moja Szkotka” urodziła się 1946 roku w miejscowości Laurencekirk Kincardineshire w Szkocji. Matką Diany była Isabella (1926-2014), która będąc prawdopodobnie już na łożu śmierci wyjawiła córce, że jej biologicznym ojcem był Polak, który w czasie II Wojny Światowej będąc jeńcem wojennym przebywał w obozie jenieckim North Hill w Laurencekirk (Aberdeen), jednym z setek obozów jenieckich rozmieszczonych pod koniec wojny na terenie Anglii, Walii i Szkocji. Ten konkretny obóz był przeznaczony dla Polaków, Niemców i Włochów, którzy deklarowali się jako przeciwnicy Hiltera i faszyzmu, a ich służba wojskowa np. w Wehrmachcie wynikała z przymusowego wcielenia, a odmowa oznaczałaby obóz koncentracyjny dla nich samych i śmierć głodową dla najbliższej rodziny. Jeńcy wojenni z 75. POW North Hill, jako niestanowiący zagrożenia mogli swobodnie opuszczać obóz i pracować u okolicznych farmerów, przemysłowców i rzemieślników.
Diana dowiedziała się jeszcze od swojej matki, że jej ojciec miał na imię Edmund, miał rude włosy, które Diana po nim odziedziczyła oraz że był w podobnym do niej wieku. Usłyszała także, że Edmund na wieść o ciąży Isabelli poprosił jej ojca o jej rękę, ale z niewyjaśnionych powodów jej nie otrzymał. Wkrótce też sam Edmund został przeniesiony ze Szkocji do innego obozu w Anglii, ale trudno teraz domniemywać, czy to przypadek, czy ingerencja niedoszłego teścia. Diane po śmierci swojej matki i mając już 70 lat zapragnęła odnaleźć swojego ojca lub jego rodzinę i w tym celu zrobiła sobie test DNA.
W mojej ocenie ilość tych informacji, a raczej ich deficyt nie dawał nadziei na odnalezienie samego Edmunda ze względu na upływ czasu, ale też na znalezienie choćby żyjących członków jego rodziny.
Jednakże nie lubię szybko się poddawać, więc przez kolejne 7 m-cy szukałem nieokreślonego z nazwiska Edmunda, który mógłby być spokrewniony z moją babcią Zofią w stopniu, który uzasadniałby pokrewieństwo z Dianą, który byłby w podobnym wieku do jej matki i jeszcze przebywał pod koniec wojny w Wielkiej Brytanii. Na początku musiałem wykluczyć braci mojej babci Zofii, którzy byli w tym czasie w Anglii, a po II Wojnie Światowej zostali tam na stałe, gdyż podobieństwo DNA byłoby znacznie większe.
Szukając potencjalnego „Edmunda” wzbogaciłem swoje drzewo o kilka tysięcy osób, wysłałem dziesiątki zapytań mailowych i przekonałem się, że nie wszyscy z moich interlokutorów mają świadomość swoich polskich korzeni, a ci uświadomieni nie zawsze okazywali z tego tytułu euforię, co mnie zaskoczyło, bo ja jestem dumny ze swoich korzeni i narodowości. Poznałem jednak wielu wspaniałych ludzi z całego świata, z którymi dzielę nie tylko geny, ale i nietuzinkową pasję. Nie szukałem Edmunda z takim zaangażowaniem (czasami po kilka godzin dziennie) tylko dlatego, że obiecałem to Dianie, ale dlatego, że lubię doprowadzać takie sprawy do końca, a moja wrodzona dociekliwość popychała mnie do ustawicznego działania. Zmieniałem metody i zakresy poszukiwań. Starałem się myśleć logicznie, ale też nieszablonowo, wręcz abstrakcyjnie lub tak, jak myśleli moi przodkowie. Wyobrażałem sobie czym się kierowali w swoich wyborach i gdy podejmowali ważne decyzje. Czy poddawali się woli starszych i mądrzejszych, czy umiejętnie odczytywali znaki?
Kiedy już traciłem już nadzieję na odnalezienie mojego hrabiego Monte Christo – Edmunda Dantes, to z niespodziewaną pomocą przyszła mi Debbie z Anglii, która w ramach budowy swojego drzewa na MyHeritage zrobiła sobie test DNA, a jego wyniki dały mi nadzieję na szczęśliwe zakończenie historii Edmunda. Wskazywały one bowiem na znacznie podobieństwo DNA pomiędzy moją babcią Zofią, Dianą i mną. Mając taką możliwość przeanalizowałem drzewo genealogiczne Debbie i jakież było moje ogromne zaskoczenie, kiedy na własne oczy zobaczyłem, że dziadkiem Debbie był Antoni Drążek! Co prawda, to jeszcze nie Edmund, ale krąg moich poszukiwań zacisnął się błyskawicznie, mocno i zdecydowanie, gdyż nazwisko Drążek było panieńskim nazwiskiem mojej prababci Rozalii, czyli matki babci Zofii! Dla każdego pasjonata genealogii i genetyki takie chwile są jak „grom z jasnego nieba”, jak skok ze spadochronem, przelot balonem, zdobycie Mont Everestu i jazda rollercoasterem w jednym. A co jeśli Edmund, to w rzeczywistości Antoni? Może Edmund, to jego drugie imię, które preferował? A może Isabella nie zapamiętała jego imienia dokładnie lub niewłaściwie przekazała je Diane? Tego już się nie dowiemy.
Wiedziałem natomiast, że Debbie z moją babcią Zofią miała 226,3cM, a z Dianą aż 1024 cM! To nie mógł być przypadek, ale wspólnie z Debbie uznaliśmy, że najskuteczniejszym potwierdzeniem stopnia pokrewieństwa będzie zrobienie testu matce Debbie, czyli potencjalnej siostrze Diany -Katrinie.
W oczekiwaniu na wyniki Katriny, Debbie, Diana i Katrina skontaktowały się ze sobą. Na początku ostrożnie mailowo, później telefonicznie, a w chwili gdy to piszę są już pewnie po spotkaniu „face to face”, gdyż wyniki testu potwierdziły, że są przyrodnimi siostrami (1570 cM). Jestem przekonany, że dla kobiet po 70-tce była to oszałamiająca wiadomość. W jednej chwili dowiedziały się, że mają rodzeństwo, o którym przez większość swojego życia nie miały pojęcia. Debbie dowiedziała się, że ma kuzynki w Szkocji, a córki Diany dowiedziały się, że mają kuzynostwo w Anglii!
Niestety piszę o mojej kochanej babci Zofii w czasie przeszłym, gdyż pod koniec marca tego roku odeszła od nas. Zdążyła się jednak dowiedzieć o Diane i Katrinie oraz że dzięki Jej DNA te siostry mogły się odszukać i poznać. Moja babcia Zofia była bardzo mądrą, bogobojną, gospodarną, pracowitą i obdarzoną nietuzinkowym poczuciem humoru kobietą. Nie zdawała sobie sprawy, że Jej przodkowie wywodzili się z najstarszej kaszubskiej szlachty, że Jej geny rozsiane są po całym świecie i ile satysfakcji dała mi budowa Jej drzewa genealogicznego, poszukiwania i odnalezienie „Edmunda”.
W zasadzie mógłby to być już koniec tej historii, ale w czasie poszukiwań „Edmunda” zrobiłem test mojemu ojcu i po otrzymaniu wyników okazało się, że są osoby, które posiadają jednocześnie geny mojej babci Zofii i mojego ojca. Jest to o tyle zaskakujące, że moja babcia Zofia pochodziła z Kaszub, a mój ojciec Bolesław jest synem kowala ze Szkaradowa (pow. Rawicki) i góralki z Limanowej. Ktoś kiedyś powiedział, że „nie ma zbiegów okoliczności, a jedynie znaki, które należy umiejętnie odczytywać”. Czy takim znakiem są osoby, które mają DNA mojej babci Zofii i mojego ojca? Czy takim znakiem jest data mojego urodzenia (4.01), która jest taka sama jak data urodzenia mojej teściowej, a data urodzenia mojego teścia (22.01) pokrywa się z datą urodzenia mojej żony? Że moja siostra Kinga urodziła się w tym samym dniu (18.03), co moja córka Agata i że siostra mojej żony (też Kinga) urodziła się w tym samym dniu, co mój syn Kacper (07.08)? Chyba wolę takie „przypadki” nazywać znakami niźli „zbiegami okoliczności”, bo to pomaga w realizowaniu pasji, którą jest genealogia i genetyka.
Jak widać jedne historie się kończą, a drugie zaczynają lub jak kto woli jedne drzwi się zamykają, a w tym czasie otwierają się inne. Test DNA mojej babci Zofii, to najlepszy spadek, jaki mogłem od Niej otrzymać, bo to niekończąca się historia, którą mogłem się z Wami podzielić.
Dla zaczynających swoją przygodę z genealogią i genetyką mam radę, aby zbyt szybko się nie zrażać, kiedy wyniki naszych testów mają mało dopasowań lub nic nie wnoszą do naszych badań, ale może być tak, że za dzień, tydzień, miesiąc ktoś na świecie zrobi sobie test i tym samym otworzy nasze drzwi na oścież i da nam tyle satysfakcji, że czasami nie będziemy w stanie jej udźwignąć, ale też będziemy mogli komuś pomóc, jak ja pomogłem Dianie.
Alexsandro Ramalho
23 sierpnia, 2023
„Cześć Paweł Ławniczak, wierzę, że jesteśmy dalekimi kuzynami. Pochodzę z Brazylii i jestem pasjonatem genealogii oraz historii przodków. Chciałbym nawiązać z Tobą kontakt.”