Gratuluję pani Karolinie za umieszczenie pięknej historii dziadków Walczaków
Wyniki konkursu z okazji Dnia Ojca! Przepiękna historia: Dziadkowie Walczakowie
- Od Katie
Dziękujemy wszystkim uczestnikom konkursu z okazji Dnia Ojca! Otrzymaliśmy Państwa zgłoszenia i zebraliśmy je wszystkie oraz przyjrzeliśmy się każdemu z osobna. Naszą szczególną uwagę przykuło zgłoszenie Pani Karoliny Pędzich, która nadesłała nam na zgłoszenie konkursowe zdjęcia oraz przepiękną historię, którą wraz ze zdjęciami prezentujemy poniżej, i to Pani Karolinie chcielibyśmy przyznać nagrodę! (w celu odebrania nagrody prosimy o zgłoszenie się na mail poland@myheritage.com). Serdecznie gratulujemy!
Dziadkowie Walczakowie: Przedstawiam na zdjęciach trzy pokolenia moich przodków, ojców i synów; 1. mój kochany dziadek Włodzimierz Walczak (20.03.1933r.-14.10.2011r.), 2. jego tata Franciszek Walczak (05.04.1912r.-14.09.1945r.) oraz 3. jego dziadek Jan Walczak (15.12.1881-21.03.1951). Włodzimierz i Franciszek pochodzili z Ostrołęki, zaś Jan z miejscowości Dłutowo (prawdopodobnie był synem Piotra i Anny Dłutowskich, jednak został oddany na wychowanie rodzinie Walczaków). Choć zdjęcia różnią się trochę ze względu na różny wiek osób w momencie robienia fotografii, to uważam, że moi Panowie mają bardzo podobnie osadzone oczy, oczywiście wszyscy mają odstające uszy i duże nosy (podobnie jak ja) oraz ogólnie podobne rysy twarzy.
Wichry zaborów i wojen nie oszczędzały rodziny Walczaków. Najpierw pradziadek Jan Walczak był zmuszony do odbywania służby w carskim wojsku, podobno nawet walczył z Japończykami (ale niestety nie mamy żadnych dokumentów na ten temat, jedynie rodzinne wspomnienia powtarzane z pokolenia na pokolenie). Później w okresie około I Wojny Światowej rodzina przebywała na zesłaniu w Rosji, na szczęście udało im się powrócić do rodzinnej Ostrołęki. Kolejne lata przygnały II Wojnę Światową. Z rodziny Walczaków do obozów koncentracyjnych trafiło 2 synów, w tym mój pradziadek Franciszek.
Historia opowiadana przez mojego dziadka to kilka przebłysków z pamięci małego, siedmioletniego chłopca o imieniu Włodek. Włodzio mieszkał z rodzicami w Warszawie. Jedyne co pamiętał z tamtych dni, to wybuch II Wojny Światowej oraz wielki zamęt toczący się w stolicy. Gdy nadszedł moment krytyczny prawdopodobnie w 1940r. Włodek musiał ewakuować się z Warszawy. Na szczęście miał dziadków w Ostrołęce (Jana i Walerię Walczaków), którzy przyszli mu z pomocą. Niestety to były ostatnie dni, kiedy Włodzio widział swoich rodziców. Jego tata Franciszek Walczak został złapany przez gestapo i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, zaś jego mama Leokadia Walczak (zd. Rakowska) została wysłana na przymusowe roboty do Berlina. Włodek często wspominał ze łzami w oczach moment rozstania z rodzicami, i podróż na piechotę do Ostrołęki (około 130km). Dziś nie wyobrażam sobie, żeby tak małe dziecko musiało przejść tak długą drogę piechotą. Jednakże w czasie wojny w Ostrołęce też nie było łatwo… W 1939r. do miasta wkroczyli Niemcy i objęli rządy. Włodek mieszkał z dziadkami nad rzeką Narew przy kościele farnym, który Niemcy początkowo przekształcili w więzienie, a następnie w magazyn zbóż i nawozów. W tamtym czasie obowiązywało prawo, że żaden Polak nie mógł przebywać w miejscu stacjonowania wroga np. w danych budynkach, bunkrach, okopach itp. Pewnego razu w mieście była łapanka. Włodek razem ze swoim dziadkiem Janem i babcią Walerią cudem uniknęli śmierci. W ferworze paniki uciekając przed wrogimi żołnierzami schronili się w podziemiach kościoła farnego, choć było to zabronione. Razem z nimi do krypty zeszła też rodzina sąsiadów, jednak Walczakowie weszli głęboko w tunel, a sąsiedzi bali się tego i zostali na brzegu wejścia, przez co niestety od razu zostali rozstrzelani. Walczakowie będąc za rogiem słyszeli tylko krzyk i strzały. Ukrywali się w podziemiach kilka dni, czekając na bezpieczny moment wyjścia. Innym razem Włodek poszedł kupić chleb do piekarni niedaleko ich domu. Pech chciał, że nadjechała niemiecka ciężarówka, z której wyszedł żołnierz i kazał mojemu dziadkowi wsiadać „na pakę”. Włodek ze łzami w oczach zostawił chleb na ulicy i wsiadł do samochodu, gdzie siedziało już dużo małych dzieci, a w większości były to dzieci Żydowskie. Ciężarówka pojechała za cmentarz parafialny i na skraju lasu kazano dzieciom wysiadać. Dostały one łopaty i miały kopać szeroki dół. Włodek w myślach już żegnał się z życiem, a dzieci płacząc kopały rów. Gdy wszystko było już gotowe Niemcy rozkazali odejść Polskim dzieciom i na ich oczach rozstrzelali dzieci Żydowskie. Włodek biegł ile sił w nogach do domu, schował się pod łóżkiem i nie wychodził spod niego aż do następnego dnia. Kolejny raz udało mu się wyjść cało z opresji, jednak zostało straszne wspomnienie. Obecnie w miejscu tym znajduje się Wzgórze Straceń – Pomnik Pamięci Pomordowanych. Włodzio był jedynakiem, nie został mu nikt prócz dziadków, którzy wzięli go pod swoją opiekę i wychowali jak własnego syna w Ostrołęce. Zapewnili mu dach nad głową, wykształcenie i otoczyli go rodzicielską miłością. Dziadek Włodek często wyrażał się z czułością o swoich dziadkach, jak o własnych rodzicach, których stracił tak wcześniej, że ledwo ich pamiętał. Włodziowi po rodzicach zostały tylko cztery zdjęcia, w tym zdjęcie matki, które przysłała z niewoli w Berlinie.
Moja przygoda z genealogią zaczęła się około 2018r. Zawsze miałam w pamięci opowieść świętej pamięci dziadka Włodka, który wspominał swojego zaginionego podczas II Wojny Światowej ojca Franciszka. Dziadek Włodek w swej młodości próbował szukać informacji na temat losów swoich rodziców w Czerwonym Krzyżu, ale niestety nie znalazł żadnych informacji. Gdy mój dziadek żył (zmarł w 2011r.) byłam jeszcze dzieckiem, nie interesowałam się szczegółami z życia dziadków. Było mi żal, że Włodzio nie może nawet zapalić znicza na grobie własnych rodziców, bo nie wie gdzie oni są …
Z czasem uświadomiłam sobie, że wspomnienie o ukochanym ojcu Włodka nie może odejść w niepamięć i muszę odnaleźć zaginionego pradziadka Franciszka. Zaczęłam szukać informacji w Internecie. Złożyłam wniosek do IPNu, przeszukałam stronę Arolsen Archives. Poznałam stronę www.myheritage.pl. Udało się, odnalazłam kilka ciekawych informacji. Dokumenty wskazują, że Franciszek Walczak został aresztowany 18.09.1940r. w Warszawie i przebywał na Pawiaku, a następnie 22.09.1940r. został przewieziony i osadzony w obozie koncentracyjnym Oświęcim z numerem obozowym 5478. Choć miliony ludzi ginęło w tym okropnym miejscu, Franciszkowi udało się przeżyć tam aż cztery lata, do czasu rozpoczęcia tzw. marszów śmierci i ewakuacji więźniów w głąb Rzeszy. Zimą, 18 grudnia 1944r. Franciszek został przeniesiony do obozu koncentracyjnego Buchenwald z numerem obozowym 9284, a następnie 29 stycznia 1945r. przeniesiono go do podobozu Buchenwald – Westeregeln. Obóz w Buchenwaldzie został wyzwolony 11 kwietnia 1945 przez żołnierzy z USA, a wojna powoli dobiegała końca. Jednak Franciszek nie powrócił do rodzinnej Ostrołęki. Okazało się, że do miasta wrócił sąsiad Walczaków, który razem z Franciszkiem przebywał w obozie w Buchenwaldzie i oświadczył, że Franciszek przeżył obóz i cało wyszli z niego razem, ale Franek zdecydował, że najpierw odnajdzie żonę Leokadię wysłaną na przymusowe roboty w Niemczech i dopiero wtedy razem z nią wrócą do swojego syna do Ostrołęki. Los niestety się od niego odwrócił … Po Leokadii nie było śladu, o Franciszku też słuch zaginął. Znalazłam akt, który zakończył część tej historii, ponieważ według tego aktu Franciszek Walczak zginął w skutek wypadku motocyklowego 14 września 1945r. w Sigmaringen w Niemczech. Jednak nasuwa się wiele nurtujących pytań, m. in. co On tam robił? Z Buchenwaldu do Sigmaringen jest 550km, a Berlin leży w przeciwnym kierunku … to pytanie pozostanie zagadką przeszłości.
Moim największym marzeniem byłoby powiedzenie dziadkowi, że już wiem gdzie spoczywa jego tata i choć jest daleko od domu, to ma swój grób w Sigmaringen w Niemczech, ale niestety to niemożliwe. Losy mamy dziadka Włodka – Leokadii pozostają nieznane. Jednak nie poddaję się, będę szukać dalej, bo przecież na tym polega genealogia!
Krzysztof
27 czerwca, 2022
Gratulacje dla Pani Karoliny Pędzich za ciekawą historię rodzinną