DNA i Genealogia: Moja podróż z DNA, która odmieniła moje drzewo genealogiczne
- Od Katie


Urodziłam się 6 lutego 1956 roku w szpitalu Gulson Road w Coventry, w Anglii. Ważyłam nieco ponad 2 kg i nadano mi imię Sandra Dawn Morris. Jednak przez większość życia nosiłam nazwisko Jill Lloyd, i nie miałam pojęcia, że kilkadziesiąt lat później test DNA doprowadzi mnie do licznej amerykańskiej rodziny, spotkań za oceanem i ponownego odkrycia historii moich narodzin, która przez długi czas tkwiła w „niewiedzy”.
Początki mojego życia przebiegały w trudnych okolicznościach. Moja biologiczna matka, Sheila Morris, miała 19 lat i była niezamężna. W tamtych czasach było to mocno piętnowane społecznie. Pierwsze tygodnie życia spędziłam w St Faith’s Shelter, domu dla niezamężnych matek w pobliżu dworca kolejowego w Coventry. To tutaj znaleźli mnie Joyce i Verdon „Jim” Baker, kochająca para, która sama nie mogła mieć dzieci.
Wybraliśmy Ciebie
21 kwietnia 1956 roku stałam się oficjalnie ich córką. Joyce i Jim wychowali mnie w cieple, szczerości i głębokiej, niezachwianej miłości. Kiedy miałam 8 lat, Joyce posadziła mnie i wyznała mi prawdę, a więc że zostałam adoptowana, a moja biologiczna matka była bardzo młoda i chciała, abym miała lepsze życie. „Jesteś wyjątkowa”, powiedziała. „Wybraliśmy cię”.
Moje dzieciństwo było szczęśliwe i bezpieczne; wypełnione spotkaniami rodzinnymi z ludźmi, którzy nigdy nie dali mi poczuć się inną, czy że nie przynależę.
Z czasem jednak moja ciekawość dotycząca moich korzeni rodzinnych zaczęła stopniowo wzrastać. Kilka lat przed śmiercią Joyce, kiedy miała 99 lat, rozmawialiśmy o kwestii odnalezienia mojej rodziny biologicznej. Za jej namową wykonałam test DNA MyHeritage i właśnie ten ruch odmienił moje życie.
Odnalezienie kuzynostwa
Wyniki ujawniły pochodzenie brytyjskie z dopasowaniami z południowych Stanów Zjednoczonych. Dopasowania, które się pojawiły, zaintrygowały mnie: Ocena Hasty i Daphne McCormick od strony mojego biologicznego ojca i George Burford od strony mojej matki.
Ocena, dalsza kuzynka (w 3. linii), była pierwszą osobą, z którą się skontaktowałam. Przez czysty zbieg okoliczności właśnie kończyła rejs w Southampton i leciała do domu przez Heathrow. Udało nam się spotkać na lotnisku. Spontaniczne, godzinne dało się odczuć, jak ponowne spotkanie z kimś, kogo znałam całe życie.
Następnie skontaktowałam się z Daphne McCormick Brown, dalszą kuzynką w 2. linii. Jej ojciec, Billy Mack Brown, okazał się być moim bliskim kuzynem (w 1. linii). Był jednak chory, Daphne chętnie mi pomogła. Dzięki rozmowom i wskazówkom udało nam się odnaleźć mojego biologicznego ojca, Alberta Edgara Browna, amerykańskiego żołnierza, który podczas wojny koreańskiej stacjonował w Upper Heyford.
Kiedy zobaczyłam zdjęcie Alberta, zauważyłam uderzające podobieństwo. Gdy jedna z jego córek, Celia, poddała się testowi DNA, podobieństwo to potwierdziło się; wyniki były niezaprzeczalne: byłyśmy przyrodnimi siostrami.
To było emocjonalne i niesamowite odkrycie. Celia i jej siostra Robyn przyjęły mnie z otwartymi ramionami. Ich kolejna siostra, Barbara, była bardziej zdystansowana, ale podczas późniejszej wizyty w USA również miałam okazję nawiązać z nią relację.
Odnalezienie Steve’a
Ta podróż nie skończyła się na tym. Drążąc wątek dalej, odkryłam, że moja biologiczna matka, Sheila, w 1962 roku wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych.
Wyszła ponownie za mąż i przyjęła nazwisko Sheila Azevedo. W 1963 roku urodziła syna, Steve’a. Odszukanie Steve’a nie było łatwe. Zamieszkiwał prawie wszystkie stany na przestrzeni lat i trudno było go namierzyć. Jednak kiedy w końcu porozmawialiśmy, tak wiele nagle nabrało sensu. Wspominał nawet wizytę w Coventry w dzieciństwie. Mimo początkowego wahania, z czasem z zadowoleniem zaakceptował nasze połączenie, naszą relację.
Życie Steve’a było pełne wyzwań. Przeżył burzliwe dzieciństwo i został odsunięty od własnych dzieci. Sheila zmagała się z alkoholizmem i w 2005 roku zmarła. Kontrast między naszymi życiami był ogromny. Podczas gdy on dorastał w obliczu niestabilności, ja doświadczyłam miłości i bezpieczeństwa za sprawą adopcji.
Potężne i emocjonalne pierwsze spotkanie
W 2023 roku mój mąż Steve, nasza córka Harriet i wnuczka Daisy pojechali ze mną na Florydę, aby poznać moje nowo odnalezione siostry. To było pełne wrażeń i emocjonalne pierwsze spotkanie, zwłaszcza gdy Celia i Robyn zaskoczyły nas już w hotelu. Podróż ta była pełna niezapomnianych chwil; magiczny dzień w Universal Studios, ciepła rodzinna kolacja z kuzynką Daphne i innymi, a nawet prywatny koncert kuzyna Briana, z muzyką country.
Później pojechaliśmy do Thomasville w stanie Georgia, rodzinnego miasta Alberta. Odwiedziliśmy jego grób i spotkaliśmy się z członkami dalszej rodziny na cmentarzu Laurel Hill. To spotkanie miało różne odcienie, jednak ostatecznie przyniosło poczucie zjednoczenia i spokoju ducha.
W Niedzielę Wielkanocną wszyscy zebraliśmy się w pięknym, stuletnim domu Celii w Palatka na Florydzie. Dzieci bawiły się, szczeniaki biegały, a ja siedziałam tam – niegdyś maleńkie dziecko porzucone w trudnych okolicznościach – teraz otoczona przez rodzinę, o której nie wiedziałam, gdzie jest, obejmowana i kochana jak członek ich rodziny.
To podróż, która była czymś więcej niż tylko poszukiwaniem na różnych kontynentach. To potężne przypomnienie o tym, jak testy DNA i genealogia mogą scalić życie rozdzielone przez ciszę, piętno i czas. Każde nagranie, każda wiadomość, każdy telefon pomogły połączyć rodzinę, która gdzieś tam była, ale nie wiedziałam, gdzie.
W miarę jak odkrywam coraz więcej o mojej historii i nawiązuję kontakty z nowymi krewnymi, jedna prawda staje się coraz wyraźniejsza, a mianowicie rodzina nie zawsze jest definiowana przez to, kto był w niej od samego początku. Czasami chodzi o to, kto decyduje się być przy nas na końcu.
Dziękujemy Jill i Steve’owi za podzielenie się z nami swoją historią! Jeśli Ty również dokonałeś niesamowitego odkrycia na MyHeritage, chcielibyśmy o tym usłyszeć. Prosimy o przesłanie go do nas za pośrednictwem tego formularza lub na adres email stories@myheritage.com.