Tajemnica długiego życia w Vilcabambie w Ekwadorze

Tajemnica długiego życia w Vilcabambie w Ekwadorze

Czy życie blisko natury, dobre odżywianie się i mało stresu gwarantują długowieczność? A może wpływ mają geny?

Zagadkowe wydaje się zjawisko koncentracji osób długo żyjących. Co sprawia, że ludzie w niektórych regionach świata potrafią dożyć wieku 110 lat, a w innych średnia wieku przypomina tę z okresu średniowiecza? Istnieją na świecie miejsca, w których zaobserwowano nadzwyczajną ilość bardzo wiekowych ludzi, gdzie widok stulatka nie dziwi nikogo. Do takich miejsc należą: Vilcabamba w Ekwadorze, Hunza w Kaszmirze i rejon gór Kaukaz w południowej Gruzji.

W niemieckiej telewizji w programie RTL nie tak dawno widzieliśmy interesujący reportaż o Vicabambie w Ekwadorze, dlatego też postaramy się przedstawić ciekawe historie związane z tym miasteczkiem.



Do Vilcabamby krainy sędziwych staruszków prowadzi asfaltowa szosa, wijąca się pośród andyjskich stoków rozłożonych na południu Ekwadoru. Czterdzieści kilometrów za Loja, stolicą prowincji, rozpościera się zielony płaskowyż zawieszony między szczytami górskimi. Na poboczu drogi, w gęstwinie krzaków, stoi kolorowy znak z nazwą Vilcabamby. Choć kolory dawno wyblakły można na nim rozpoznać kontury brodatego mężczyzny w kapeluszu panamskim. Nazywa się Miguel Carpio i zmarł w 1976 roku. Według jednej wersji miał 127 lat, a według innej 117 lat.

Miasteczko i wioska Vilcabamba, Ekwador, fot. wikipedia

Miasteczko i wioska Vilcabamba, Ekwador, fot. wikipedia

Liczby wprowadzają spory zamęt do poniższej opowieści, ponieważ jej bohaterami są ludzie dożywający niezwykle sędziwego wieku. Do miasteczka wiedzie lokalna droga, która następnie przechodzi w drogę krajową o symbolicznej nazwie Avenida de la Eterna Juventud – Aleja Wiecznej Młodości.

Pierwszy bohater opowieści Agustin Jaramillo żyje samotnie w szopie przy Calle Agua de Hierro, czyli przy ulicy Żelaznej Wody. Miejscowa woda jest wyjątkowo bogata w żelazo. Wystarczy wypić po szklaneczce rano, w południe i wieczorem, a człowiek czuje się jak nowo narodzony. Czy faktycznie sekret znajduje się w źródlanej wodzie z miejscowego potoku? Staruszek nie nosi okularów ani aparatu słuchowego, a gdyby nawet ich potrzebował, to nie stać go na taki wydatek. Mimo sędziwego wieku mężczyzna staje wczesnym rankiem, chodzi spać z kurami, a w ciągu dnia poluje na dziką zwierzynę.

Prawdopodobnie najstarszym mieszkańcem Vilcabamby jest Vicente Pilco. Mieszka na przedmieściach u 80-letniej córki Luz Marii. Staruszek doczekał się 15 wnucząt, pięciorga prawnuków i trojga praprawnuków. Vicente Pilco urodził się 23 sierpnia 1900 roku, zatem skończył właśnie 109 lat. Zdaniem lekarza Vincente może dożyć nawet 120 lat.

Pierwsi ciekawscy pojawili się w Vilcabambie przed pięćdziesięciu laty. Wtedy do miasteczka prowadziła jeszcze wysłużona, kamienista droga. Amerykański magazyn “Reader`s Digest” napisał w 1955 roku, że w pewnej dziurze zabitej deskami żyją ludzie wolni od chorób serca, nowotworów, osteoporozy i innych plag współczesnej cywilizacji nazwał ją “Wyspą odporności”.

Trochę później ekwadorski kardiolog odkrył, że w miasteczku zadziwiająco dużo osób dożywa niezwykle sędziwego wieku. Do źródła wiecznej młodości zaczęły przybywać tłumy naukowców i dziennikarzy. Asystent byłego premiera Japonii pozbył się w Vilcabambie dolegliwości układu krążenia. Z kolei pewien chilijski reżyser miał kłopoty z oddychaniem, a po kuracji w miejscowym sanatorium czuje się niczym młody bóg, choć właśnie stuknął mu ósmy krzyżyk. Cóż takiego niezwykłego dzieje się w ekwadorskim miasteczku, że chorzy zdrowieją, a starzy nie chcą się zestarzeć?

Nie jest tajemnicą, że woda w rzekach przecinających dolinę – Yamburarze i Chambie – jest niezwykle bogata w związki mineralne i bez problemu nadaje się do picia. Jeszcze niedawno w Vilcabambie można było spotkać więcej osłów niż samochodów. Na łagodnych pagórkach rosną orchidee i krzewy kawy.

Miasteczko leży na wysokości 1500 metrów i w okolicy panuje specyficzny mikroklimat, a temperatury od 18 do 24 stopni Celsjusza zapewniają gorące dni i ciepłe noce. Z miejscową ludnością nie mogą konkurować mieszkańcy Alp, czy Himalajów, bo muszą zmagać się z nieporównywalnie surowszym klimatem. W Vilcabambie amerykański botanik Johnny Lovewisdom założył w latach 60. Międzynarodowy Uniwersytet Naturyzmu. W regionie niczym w Ogrodzie Edenu rosną banany, trzcina cukrowa, bulwy juki, rośliny strączkowe, owoce mango, zboże.

Miejscowi jedzą niewiele mięsa, nie używają pestycydów i nie wiedzą, co to konserwanty. Ludzie najczęściej spożywają owoce i warzywa, które sami uprawiają. Żyją bez stresu, tak wszechobecnego w naszym hiperaktywnym świecie. Poza tym okolicę rzeczywiście otacza niezwykła aura. Czy to faktycznie wystarcza, aby długo żyć…może kiedyś poznamy prawdę długowieczności w Vilcabambie….

źródło i zdjęcie: zycie.ca, autor opowieści: Peter Burghardt

Komentarze

Adres e-mail jest prywatny i nie będzie wyświetlany.

  • max love

    31 marca, 2013

    Johnny LoveWisdom nie byl botanikiem byl najwiekszym eksplratorem tzw swiata duchowego, jendym z pierwszych rawfoodowcow, min. spedzil 7 lat 7 meisiecy i 7 dni w swoim „szlasie” kolo jeziora w kraterze wulkanu quilotoa.
    Sekret dlugowiecznosci jest (a raczej byl) w energii jaka jest obecna w dolinie nie da sie tego opisac mozna jedynie poczuc bedac tam. plus woda i powietrze. teraz dobra woda juz jest tylko w gorach dookola vilcabamby. w maisteczku woda jest chemizowana jak wszedzie. poza tym jest wiele budowli halasu anten samochodow itd.
    inny sekret jest dosc banalny, kiedys meiszkancy nie palili tytoniu tylko suszone liscie datury i okresowo stosowali kuracje przeciwpasozytnicza pijac przez 2 tygodnie 3 razy dziennie jedna lyzke soku z kaktusa san pedro.

    wiele opisuej z vilcabamby na moim blogu omax.weebly.com
    bylem tam trzykrotnie 1, 6 i 9 miesiecy.