Pamiętam Twoją definicję czym jest dla nas genealogia – uczłowieczaniem historii. To ważna definicja.
Jacek
Wywiad z Panią Małgorzatą Nowaczyk autorką książki „Poszukiwanie przodków..”
- Od admin
Małgorzata Nowaczyk urodziła się w Gliwicach, gdzie po wojnie spotkali się jej Rodzice. Mama przybyła z rodziną zza Sanu, a Tata przyjechał na studia z Wielkopolski. Kiedy miała piętnaście lat, wyjechała z Rodzicami do Kanady.
Skończyła studia biochemiczne oraz medycynę na University of Toronto. Specjalizowała się w pediatrii, genetyce klinicznej oraz medycynie wrodzonych chorób metabolicznych w Hospital for Sick Children w Toronto, Hôpital Necker Enfant Malades w Paryżu oraz Boston Children’s Hospital. Od 2001 roku jest docentem na wydziale pediatrii oraz patologii i medycyny molekularnej w McMaster University w Hamilton w Kanadzie. W latach 2002–2007 była kierownikiem tamtejszego zakładu genetyki klinicznej.
W Państwowym Instytucie Wydawniczym ukazały się jej książki: Poszukiwanie przodków (2005) i Rodzinne drzewo zdrowia (2007). Jest autorem ponad 70 artykułów z genetyki.
Mieszka w Hamilton w Kanadzie. Jej mąż, James Douketis, jest profesorem medycyny oraz wiolonczelistą amatorem w orkiestrze Hamilton Symphony. Mają dwóch synów – Jacka i Luke’a.
MH: Jak to się stało, że zainteresowała się Pani genealogią?
MN: Miałam pudełko starych zdjęć, które przetrwało przeprowadzkę do Kanady przez Austrię oraz dwie dekady zapomnienia w domu Rodziców. W 2001 roku, podczas urlopu macierzyńskiego postanowiłam zrobić z tych zdjęć album z imionami, datami i opisami. Okazało się wtedy, że niewiele wiem o postaciach na zdjęciach! Tym zdjęciom, które przeżyły dwie wojny światowe oraz tułaczkę po świecie, należało się więcej. Dużo więcej należało się także osobom na nich uwiecznionym.
MH: Napisała Pani książkę POSZUKIWANIE PRZODKÓW. Genealogia dla każdego. Czy mogłaby Pani powiedzieć kilka słów na jej temat? Dlaczego warto po nią sięgnąć? Co skłoniło Panią do jej napisania?
MN: Moja książka jest wprowadzeniem do dziedziny, która mnie pasjonuje. Jest napisana dla zupełnego żółtodzioba, osoby, która nie ma pojęcia o genealogii, ale ma dobre chęci. Przedstawia podstawowe zasady badań genealogicznych. Na przykładzie moich poszukiwań wskazuję w niej, jak rozwiązywać często występujące problemy. Zawiera słownik terminów genealogicznych oraz podstawowe słowniki: łacińsko-, rosyjsko- i niemiecko-polski, bo w tych językach zapisywano metrykalia na przestrzeni wieków w Polsce. Przybliżam w niej sztukę odczytywania starych dokumentów, które często wyglądają jakby je kura pazurem pisała. Książka jednak nie wyczerpuje tematu – jest po prostu elementarzem genealogii dla niespecjalistów. Gdy ją pisałam, snułam już plany napisania dalszych, bardziej specjalistycznych pozycji. Może jeszcze kiedyś je zrealizuję…
MH: Prowadzi Pani blog genealogiczny…jakiego typu informacje możemy w nim znaleźć i skąd pomysł, by go prowadzić? W Polsce jest niewiele blogów o tematyce genealogicznej…
MN: Bloga zaczęłam prowadzić na początku tego roku, kiedy postanowiłam kontynuować moje poszukiwania genealogiczne, które od kilku lat leżały odłogiem. Lubię pisać o moich poszukiwaniach. Z pracy akademickiej wiem, że studenci najszybciej uczą się na przykładach z życia – najlepiej je przyswajają i najdłużej pamiętają. Stąd wzięła się konwencja, którą zastosowałam w swojej książce: jej czytelnicy mogą uczyć się na moich sukcesach i błędach. Bogatsi o moje doświadczenia, mogą rozwiązywać swoje łamigłówki i być może kiedyś odnajdą jakiegoś zagubionego w przeszłości przodka. W swoim blogu zwracam też uwagę na ciekawe pozycje książkowe – genealogiczne lub historyczne – oraz wyniki nowych badań genetyczno-genealogicznych. Lecz blog jest jeszcze młody… Wciąż nie wiem, jaka będzie jego ostateczna forma i profil.
MH: Czy z badań swoich korzeni dowiedziała się Pani czegoś interesującego? Może znalazł się jakiś sławny przodek w rodzinie?
MN: Nie, w mojej rodzinie nie ma żadnych sław, celebrytów (współczesnych czy z przeszłości), arystokracji czy osób ważnych historycznie. Jednak dla mnie są oni wszyscy, co do jednego, bardzo ważni. Gdyby nie oni, nie byłoby moich rodziców, nie byłoby mnie, nie byłoby moich dzieci. Moi przodkowie byli chłopami. Dlatego chciałam pierwotnie zatytułować swoją książkę: Genealogia bez herbu, żeby podkreślić, że nawet najbardziej niepozorni przodkowie pozostawiają po sobie ślady, które można wytropić.
MH: Czy genealogia to hobby Pani całej rodziny?
MN: W mojej rodzinie tylko ja zajmuję się genealogią. Dzieci i mąż z uśmiechem tolerują to dziwactwo. Mój młodszy syn nazwał mnie “rodzinnym archeologiem” – bo odgrzebuję stare rzeczy. Zawsze bardzo dopingował mnie Tata. Był bardzo dumny z mojej książki. Czule wspominam naszą podróż do Polski w 2003 roku, kiedy zaprowadził mnie do swoich krewnych w Poznaniu, których znałam wyłącznie z miejsca w naszym drzewie genealogicznym. Odwiedziliśmy razem archiwa, cmentarze i USC w Poznaniu, znaleźliśmy akt zgonu mojego prapradziadka Kajetana Brachaczka w księdze parafialnej w Bieńkowicach pod Raciborzem. W USC w Luboniu zrobiłam Tacie zdjęcie z jego aktem urodzenia z 1939 roku. Teraz planuję podobną podróż z moją Mamą.
MH: Czy ma Pani konkretne plany na przyszłość związane z genealogią?
MN: Chciałabym przygotować drugie wydanie Poszukiwania przodków. Jeszcze nie wiem, kiedy to nastąpi. Pragnę poszerzyć rozdziały o poszukiwaniach w Internecie i badaniach genetycznych. W ciągu ostatniej dekady genealogia rozwinęła się niesamowicie właśnie w tych kierunkach. Na razie będę prezentowała te tematy na moim blogu.
Przymierzam się także do przeprowadzenia badań genetycznych DNA mitochondrialnego oraz DNA chromosomu Y, czyli mojej żeńskiej i męskiej linii. Co prawda często mam wątpliwości co do przydatności takich badań i zastanawiam się co – poza tym prehistorycznymi danymi o pochodzeniu przodków – dodadzą mojej genealogii. Jednak może odnajdę jakichś Nowaczyków lub Nowaków, którzy mają ten sam chromosom Y co mój Tata? Wtedy będę musiała wrócić do badań archiwalnych, aby połączyć ich z moją rodziną.
MH: Czy uważa Pani, że tworzenie drzewa genealogicznego jest ważne dla rodziny i przyszłych pokoleń?
MN: Zabawa w genealogię jest bardzo popularna. Czy tworzenie drzewa genealogicznego może być ważne dla rodziny? Chyba tak, bo dzięki tej pracy mamy szansę poczuć się częścią historii, nawet jeśli nasi przodkowie niczym się w niej nie wyróżnili. Badanie historii rodzinnej sprzyja także zacieśnianiu więzi rodzinnych, choć oczywiście stać się też odwrotnie, kiedy odkryjemy jakieś wstydliwe tajemnice rodzinne. Trzeba się zastanowić, o co chodzi nam w poszukiwaniach: czy o odkrycie tajemnicy, o której przez lata przebąkiwała ciotka, o udokumentowanie szlacheckiego pochodzenia stryjka, czy po prostu o przypomnienie członków rodziny, którzy już odeszli i których nikt nie pamięta. Jeżeli mamy od początku ustalony cel, to prawdopodobnie nie spotkają nas niemiłe niespodzianki. A przyszłe pokolenia? Obawiam się, że gdy już odnajdę wszystkich moich przodków, to odbiorę im tę wspaniałą frajdę, jaką jest odkrywanie własnej genealogii!
MH: Gdyby miała Pani możliwość zbadania korzeni jednej sławnej osoby o kilkadziesiąt pokoleń wstecz, kogo wybrałaby Pani i dlaczego?
MN: Nie interesują mnie genealogie sławnych osób! Fascynują mnie natomiast kobiety w mojej rodzinie – często bezimienne – które rodziły i karmiły, dzięki którym dzieci wyrastały na ludzi i bez których nie byłoby naszych pokoleń! Chciałabym jakoś wyrazić im wdzięczność za ich wytrwałość, za katorżniczą pracę i za wolę życia. Ich siła i energia jest we mnie nadal. Ale gdybym miała badać genealogię jednej osoby, wybrałabym pewnie którąś z ostatnich osób, do których dotarłam w moich badaniach. Na przykład Andrzeja Zagajewskiego, karczmarza z Nieczajnej, który żył w latach 1722–1762. Nie wiem skąd się tam pojawił. Drugą osobą mógłby być Jakub Brachaczek spod Raciborza, który urodził się w 1699 roku. Jest to najstarszy znany mi przodek.
MH: Jakich rad mogłaby Pani udzielić naszym Użytkownikom, którzy prowadzą swoje poszukiwania genealogiczne?
MN: Zacznijcie natychmiast, zanim najstarsze osoby w rodzinie odejdą na zawsze. Zapisujcie wszystko, co ludzie mówią, bo pamięć jest zawodna. Pracujcie wstecz, zaczynając od osób, które znacie i cofając się dalej w przeszłość – a nie odwrotnie, wychodząc od jakiś sławnych ,,podobno-przodków”. I nie traktujcie genealogii zbyt poważnie – to po prostu świetna zabawa.
Dziękujemy bardzo Pani Małgorzacie za poświęcony nam czas, a Państwo jeśli macie jakieś pytania do Pani Małgorzaty – zapraszamy do zadawania pytań w komentarzach – Pani Małgorzata będzie udzielać odpowiedzi!
Dariusz M
2 marca, 2011
Gratuluje Małgosiu pasji i zacięcia , kosztuje to wiele trudu i wyrzeczeń ale satysfakcja jaka ! 😉 Wiem coś o tym bo sam latam jak wariat i na miejscu usiedzieć nie moge a lata nam … tzn. mi lecą . Z czasem bywa coraz trudniej z tym młodzieńczym zapałem . Myśle jednak że wytrwamy czego Ci z całego serca życze . Pozdrowienia dla rodziny . Dariusz M .