Wywiad z Panią Anną Ordyczyńską, użytkownikiem MyHeritage, a zarazem genealogiem blogerem

Wywiad z Panią Anną Ordyczyńską, użytkownikiem MyHeritage, a zarazem genealogiem blogerem

Dzisiaj na Blogu wywiad z Panią Anną Ordyczyńską, właścicielką bardzo interesującego bloga genealogicznego, o którym dowiecie się czytając wywiad właśnie z Panią Anną. Urodziła się 24 lutego 1954 roku w Leżajsku. Z tym 15 tysięcznym miasteczkiem na Podkarpaciu związała całe swoje dotychczasowe życie. No, może z wyjątkiem 5 lat, które spędziła w Krakowie studiując biologię na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zaraz po studiach podjęła pracę w Inspekcji Sanitarnej. Początkowo pracowała w Sekcji Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku, ale wkrótce zamieniła pracę terenową na pracę mikrobiologa w laboratorium. W międzyczasie zrobiła specjalizację I stopnia w zakresie mikrobiologii na Akademii Medycznej w Krakowie. Przez ponad 25 lat była kierownikiem Pracowni Mikrobiologii i Parazytologii PSSE w Leżajsku. Ma dwoje dzieci: Jerzego i Tomasza. Swoje publikacje z zakresu historii Leżajska i jego mieszkańców, genealogii oraz obyczajów, religii i kultury żydowskiej umieszcza w Internecie na stronie aord.republika.pl

MH: Od kiedy zajmuje się Pani genealogią i jak to się stało, że zainteresowała się Pani badaniami genealogicznymi?

AO: O komputerze marzyłam od dawna, to były czasy, kiedy młodzież fascynowała się prostymi grami komputerowymi na ATARI, a komputerów osobistych wtedy jeszcze nie było. Moje dzieci miały po kilka lat i wcale nie domagały się komputera, ale byłam tak bardzo zdeterminowana, że pod pretekstem zakupu komputera dla moich dzieci zafundowałam im, a właściwie sobie dość kosztowną zabawkę. Kupiłam Amigę 3000 – model o bardziej skomplikowanym systemie operacyjnym, niż ATARI, przydatny do tworzenia grafiki komputerowej, mimo, że nie miałam wówczas zielonego pojęcia jak to działa. Nikt z mojego pokolenia nie miał pojęcia o wiedzy informatycznej. Zaprzyjaźniłam się więc z młodymi, dla których nauka nie była już takim problemem. Na Amidze tworzyłam grafikę z napisami i podkładem muzycznym do czołówek kręconych przeze mnie filmów VHS.  Potem przyszedł czas na komputer PC i kolejne wyzwania. Internet, witryny internetowe. Zaprenumerowałam gazetę informatyczną i z niej krok po kroku zgodnie z instrukcją uczyłam się obsługi MS Office, Excela, Frontpage.  Moje pierwsze strony powstały ok. 10 lat temu. Zawierały informacje genealogiczne, pierwsze drzewo genealogiczne rozrysowane w Excelu, wiadomości historyczne o Leżajsku i leżajskich Żydach. Moje genealogiczne zainteresowania zgłębiałam na Forum Polgenu, a strony Yakiego – prowadzone przez Jacka Kubisa były moim przewodnikiem, wzorem i natchnieniem do działalności genealogicznej.  Sprawdziłam pierwsze wpisy w mojej Księdze Gości. Już w 2002 roku otrzymywałam pozytywne opinie, ale największą radość sprawiły mi listy od bliskich i znajomych o treści ściśle genealogicznej. Internet otworzył mi okno na świat. Poznałam wirtualnie członków rodziny, o której nie miałam pojęcia, że istnieją.

MH: Czy oprócz genealogii ma Pani jeszcze jakieś inne pasje?

AO: Mam wiele ulubionych pasji, które sprawiają mi ogromną satysfakcję. Poświęcam im zbyt dużo czasu i energii, zaniedbując jednocześnie domowe obowiązki, co jest zmorą dla mojej rodziny. Moi bliscy, ale także i znajomi krytykują moje bezinteresowne poświęcanie czasu. Nie rozumieją, że można łączyć przyjemne z pożytecznym, pytają ‘po co ty to robisz, co ty z tego masz?’ Odpowiadam, że satysfakcję. Nie można patrzeć na życie tylko przez pryzmat pieniędzy. Genealog musi być pasjonatem i bezinteresownie poświęcać swój czas. Na genealogii nie da się zarobić. Trzeba posiadać umiejętność obserwacji i dedukcji Scherlocka Holmes’a, jak określiły mnie kiedyś Dorota Kowalska i Karolina Wasielewska w artykule ‘Tropiciele rodzinnych tajemnic’ w Newsweeku. Moje zamiłowanie do fotografii, videofilmowania czy nagrywania na dyktafon wywiadów z ciekawymi osobami ściśle łączy się z pasją genealogiczną.

MH: Prowadzi Pani genealogiczny Blog „W poszukiwaniu korzeni”, jak zrodził się ten pomysł i jakiego typu informacje Pani na nim publikuje?

AO: Pomysł założenia genealogicznego bloga zrodził się niedawno. Dzięki uprzejmości księdza z Kuryłówki uzyskałam dostęp do ksiąg metrykalnych parafii Tarnawiec. Mam możliwość przeglądania ksiąg nie tylko rzymskokatolickich, ale i greko-katolickich z Kuryłówki, Brzyskiej Woli, Tarnawca, Ożanny, Jastrzębca. Jest tam mnóstwo ciekawych informacji do studiowania. Nie tylko o charakterze genealogicznym, ale i historycznym. Przedstawiając na blogu historię rodziny X, posiłkuję się zdjęciami i skanami dokumentów. Wspomnienia, wywiady, informacje na co umierały nasze babki, czy jak wyglądało życie naszych przodków są podpowiedzią jak i gdzie można szukać swojego przodka. Liczę na współpracę, a także na to, że ktoś łyknie bakcyla i zarazi się pasją genealogiczną.

MH: Jakie plany związane z genealogią ma Pani na przyszłość?

AO: Staram się moje dokonania sukcesywnie przelewać na papier. Genealogia mimo, że traktuje o czasach przeszłych jest dziedziną nauki, której nie da się ukończyć. Ciągle coś nowego przybywa i zmusza mnie do wprowadzania korekty danych. Materiałów mam tyle, że nie da się ich wydać w jednym tomie. Chciałabym wydać kilka książek genealogicznych. Na razie piszę do szuflady, bo nikt w rodzinie nie chce tego czytać. Jedynie moja mama, która jest moim głównym źródłem informacji i recenzentem jednocześnie.

MH: Czy uważa Pani, że budowa drzewa genealogicznego jest ważna dla naszych przodów, i dlaczego warto według Pani badać historie rodziny?

AO:
Moja Rodzina nie jest zbytnio zainteresowana moimi osiągnięciami i nie mogę liczyć na ich pomoc. Postanowiłam, nie skupiać się tylko na badaniach swoich antenatów. Warto poszerzać krąg poszukiwań o wszystkie połączenia genealogiczne, również linii bocznych pomiędzy dwiema osobami zarówno po mieczu, jak i po kądzieli. W tej dziedzinie pomocna jest dalsza rodzina, a nawet ludzie nie spokrewnieni. Zaraziłam już wiele osób moją pasją. Współpracujemy zgodnie i muszę przyznać, że efekty są bardzo satysfakcjonujące. Genealogiczny Blog „W poszukiwaniu korzeni” nie jest jedynym obszarem działania. Współpracuję również na Forum ‘Historia Leżajska’ założonym przez Genka Kwiecińskiego, który jest również użytkownikiem portalu MyHeritage.pl. Forum ‘Historia Leżajska’ skupia sporo osób zainteresowanych genealogią własnej rodziny. A ponieważ większość z nich ma leżajskie korzenie, mogę powiedzieć, że wspólnie szukamy naszych wspólnych przodków, wspólnie wrzucamy na Forum informacje o historii Leżajska, o leżajskich rodach, prowadzimy dyskusje, korygujemy błędny kierunek poszukiwań. To się opłaca. Współpraca jest podwójną przyjemnością. Poznając historię rodziny, poznajemy historię regionu. Trzeba przy okazji sięgnąć do dokumentów, poznawać na nowo historię, także historię regionu, w którym żyli przodkowie. W ciągu 600 letnich dziejów Leżajska, swoje losy złączyło z miastem wiele znanych i cenionych postaci. Dla części z nich Leżajsk był miejscem urodzenia, inni związali się z nimi poprzez lata nauki, czy pracy. Los wielu znakomitych osób związany był z Leżajskiem. Wielu zdobyło sławę i uznanie w świecie polityki, kultury i nauki. Historię miasta tworzyli jednak, a może nawet przede wszystkim, ci, których sława nigdy nie sięgnęła tak daleko, a którzy mimo to zasługują na pamięć Leżajszczan. Leżajsk był zagłębiem wysokiej klasy specjalistów rzemieślników, którzy zostali sprowadzeni do Leżajska w okresie budowy kościoła i klasztoru. Gdulowie, Kisielewicze, Kiełbowicze, Markiewicze, Ordyczyńscy byli specjalistami w dziedzinie sztukaterii budowlanej.

MH: Czy badając własną historię rodziny odkryła Pani coś interesującego?

AO: Każde nowe odkrycie było dla mnie niezwykle interesujące i wywoływało u mnie wypieki na policzkach. Poszukiwania Stankiewiczów zaczęłam od szukania informacji o książęcej rodzinie Giedrojciów, u której dziadek mój Jan Stankiewicz pracował jako leśniczy. Wiedziałam, że łatwiej mi będzie znaleźć w Internecie informacje o znanym herbowym rodzie, niż o zwykłej, przeciętnej rodzinie. Trop poszukiwań okazał się słuszny. Przy okazji odkryłam w bieszczadzkiej wiosce Żubracze miejsce pochówku księcia Władysława Giedrojcia. Na zarośniętym, zaniedbanym wzgórzu, odkryłam zapomniany stary grób księcia, obok w trawie leżała dodatkowo stara płyta nagrobna. O istnieniu grobu prawie nikt nie wiedział. Opisałam to miejsce na stronie internetowej. Wrzuciłam też kilka zdjęć. Dzisiaj mocno wydeptana ścieżka prowadząca na stary cmentarz w Żubraczem, świadczy, że miłośnicy bieszczadzkich połonin odwiedzają nie tylko Solinę, ale także grób księcia Gedrojcia.

Obaliłam kilka mitów krążących w rodzinie. Jednym z nich była informacja, jakoby po śmierci prapradziadków trójka malutkich osieroconych dzieci była wychowywana przez rodzinę, która szybko pozbyła się opieki nad nimi, wydając je dość szybko za mąż, a jednocześnie zagarniając ich majątek. Jednym z tych dzieci była moja prababka, która rzekomo poślubiła dużo starszego od siebie człowieka. Pradziadek okazał się starszy zaledwie o 3 lata. Fakty, daty, zapisy w księgach przemawiają za błędne myślenie moich członków rodziny. Innym zaskakującym faktem było odkrycie wspólnych korzeni sąsiadów mojej babci Franciszki Feldman z Ćwikłów. Babcia, która dożyła sędziwego wieku, całe życie uważała, że mieszkająca po sąsiedzku w Kuryłówce rodzina Ćwikłów nie jest naszą rodziną. Udało mi się odszukać Kazimierza Ćwikłę urodzoną w 1737 roku i jego żonę Reginę Jurczakową z Ożanny, będących naszymi wspólnymi przodkami.

Pani Annie bardzo dziękujemy za wzięcie udziału w wywiadzie!

Komentarze

Adres e-mail jest prywatny i nie będzie wyświetlany.

  • krystyna

    20 września, 2011

    Witaj Anno Ponieważ urodziłam się i młode lata spędziłam w Leżajsku,z wielkim zainteresowaniem czytałam wywiad z Tobą.Bardzo ciekawy.Pozdrawiam

  • Marian Piórek

    20 września, 2011

    Gratuluję Pani pasji badawczej z dziedziny genealogii! Nazwiska i rody interesują mnie na terenie Kolbuszowej i powiatu kolbuszowskiego. Ostatnio zająłem się rodowodem kolonistów niemieckich z Wildenthalu w latach 1783 – 1944 (Nowy Dzikowiec).Kilka nazwisk podobnych z kolonii Tarnawiec pojawiło się także w tej miejscowości m.in. Feldmann (Feldman), Josse, Baumberger. Pytanie! Czy Pani odkryła skąd przybyli koloniści niemieccy do Tarnawca (Dornbach), z jakich miejscowości i landów niemiecko-austriackich! Interesuje mnie ta sprawa!

  • Anna Ordyczyńska

    20 września, 2011

    Dziekuje Marianie za informacje o kolonistach z Wildenthal. Z nieba mi spadłeś! Własnie jestem na etapie zbierania informacji o moich 4x pradziadkach. Mój Johan Feldman ur 1797 r został sprowadzony właśnie z Wildental do Dornbach, by zapewne pracować w szkole jako nauczyciel. Jego żona Gertruda Kronenberg też stamtąd pochodziła. Dzieci Piotr, Jan i Justyn urodzili sie w Wildental, a nie wiem gdzie urodzili się Teodor, Małgorzata i Antoni.
    Piotr ożenił się z Krystyną Jose. W księgach parafialnych znalazłam kilkanaście osób mających związek z Wildenthal
    Skontaktuj się ze mną

  • Marian Piórek

    19 listopada, 2011

    Odpowiedź Pani jest dla mnie sensacyjna! Myślę, że informacje o tych mianach (nazwiskach) czy rodach wymienimy! Pozdrawiam! MP! – mail –

  • Anita Mayer-Kałużny

    23 listopada, 2011

    Jakże mi miło się tu znaleźć! Właśnie szukałam kontaktu z Panem Marianem w sprawie korzeni,a tu jeszcze Pani biolog po UJ,tak jak ja! Tylko miejsca na wywody jakby troszkę mało…Zatem w skrócie; moja rodzina to Błotniccy i Marynowscy,ale także Austriak który się w nich wżenił. O Marynowskich już co nieco wiem od Pani Iwony Łaptaszyńskiej. Bardzo proszę o kontakt! Anita

  • Anita Mayer-Kałużny

    23 listopada, 2011

    Zapomniałam podać swój adres;czarnaolsza@vp.pl. Kolonizacja Józefińska też fascynująca,choć mój antenat przybył w te rejony w latach 30. XIX w. Ale czytałam historię kolonistów z Sarnowca, którzy bardzo nie chcieli pastora,bo jak się zdaje,trochę rozrabiali i tęgo pili. Jaka szybka aklimatyzacja,swoją drogą… Pozdrawiam i czekam na kontakt! Anita

  • Andrzej

    16 stycznia, 2012

    Serdecznie pozdrawiam.
    Andrzej Giedrojć.

  • Hanna

    25 stycznia, 2012

    Moi przodkowie pochodzą z dzisiejszej Płazówki sąsiadującej z Wildenthal. Czytając książkę pana M. Piórka ” Zapomniane karty z Dziejów Dzikowca i okolic” zauważyłam, że nazwisko Maciąg też się tam przewija, więc może ja się czegoś nowego dowiem? Serdecznie pozdrawiam mój kontakt:

  • Józef

    22 marca, 2012

    Witam! Szanowna Pani Aniu. Serdecznie dziękuję że zajęła sie Pani kolonistami Z Dornbach.Jestem wnukiem,(po kądzieli)rodziny Baumbrger – Beigert.Przeglądając w internecie genealogię tych rodzin, znalazłem kilka białym plam.W dniu 22.02.2012r.na adres przesłałem meila w tej sprawie, lecz bez odpowiedzi.Jeśli to możliwe proszę o kontakt. Serdecznie pozdrawiam.

  • Agnieszka

    7 czerwca, 2012

    Witam Panią serdecznie:)
    Cieszę się bardzo że udało mi się odnaleźć osobę, która z lepszym efektami potrafi odszukać istotne informacje.
    Mianowicie proszę o pomoc w odszukaniu informacji na temat kolonistów niemieckich na terenach Freifeld (Korolówka) o nazwisku Meder. Na Pani blogu pojawiło się naswisko Katarzyna Presch, ona też jest powiązana z moimi przodkami. Proszę również o informację gdzie mogę uzyskać kopię rodowodu kolonisty, jak on wygląda itd.

    Z góry ślicznie dzicznie dziękuję
    Pozdrawiam

  • Krzysztof

    16 czerwca, 2012

    Wiadomość dla „Agnieszki”. Również jestem zainteresowany historią rodziny Mederów z Freifeld (Korolówka) i Młodowa k. Lubaczowa. Moja prababcia to Elżbieta Meder ( córka Krystiana Medera i Julianny Wagner), która poślubiła mojego pradziadka Władysława Willmanna. Prośba o kontakt

  • Anna Ordyczyńska

    3 października, 2012

    O Mariannie Meder ur 1830 Ostrowcu obw. (cyrkuł) żółkiewski, par. Lubaczów, zam Dornbach piszę w moim Blogu 'W poszukiwaniu korzeni, zapiski genealogiczne’. Tytuł posta 'Jan Krach Królem Kurkowym we Lwowie’.
    Link

  • Anna Ordyczyńska

    7 października, 2012

    Na moim blogu piszę więcej o nazwisku Meder i być może o twoich przodkach.
    Polecam:

  • Andreas Krach

    25 marca, 2013

    Dla Agnieszki i Krzysztofa:

    Meder i Ostrowiec to pasuje. Mathias Meder przybyl do Ostrowca 3 VII 1784 z Mittelbach niedaleko miasteczka Zweibrücken. Lezy przy autostradzie A8, ok. 50 km na poludniowy -zachod od Kaiserslautern. Przybyl z 7 osobami na osiedlenie.

  • Dzieje Mederow

    25 września, 2014

    Pochodze z rodziny Mederow.Od paru miesiecy zajalem sie intensywnie genealogia naszej rodziny. Jestem przekonany ze udalo mi sie rozwiazac zagadke powiazan rodzinnych od Mathiasa
    Medera (naszego protoplasty w Polsce) , czyli jego dzieci i wnukowie. To bylo najtrudniejsze.Zdobylem wiecej informacji, nie tylko daty urodzen i smierci. Teraz staram sie cos dowiedziec o naszej rodzinie w Niemczech, czyli o rodzicach Mathiasa. Pomagali mi Richard i Andreas. Jesli ktos ma pytania i juz cos wie o kolejnych trzech generacjach swojej rodziny to dalej moge pomoc. Kontakt Jerzy

  • Maciej Maj

    15 listopada, 2019

    Ja także mam wśród przodków Mederów, jednak pojawiają się oni w okolicy Werbkowic (Franciszek ur. ok. 1840 jest tam producentem spirytusu). Jego syn, Ignacy Seweryn ur. 1870 roku jest moim prapradziadkiem. Czy mają może Państwo jakieś informacje na temat tych dwojga? Matką Ignacego Seweryna była Katarzyna z Forlańskich (z innego źródła Pempiak albo Pępiak).

    Ignacy Seweryn miał rodzeństwo: Aleksandra, Franciszkę Ksawerę, Leokadię Antoninę, Władysława, Stanisława, Juliusza i Jana.

    Wiem, że Aleksander ur. 1868, Franciszka Ksawera ur. 1874, Leokadia Antonina ur. 1881. Nie mam jednak ich aktów urodzeń.