… i udokumentowane 🙂
Historia Użytkownika: Franio się żeni…(cz. 5)
- Od admin


A teraz kontynuujemy na Blogu historie rodzinne Pani Jolanty, są one przepiękne i zachęcają do badań historii własnej rodziny! Może ktoś z Was pod wpływem zapoznawania się z historiami Pani Jolanty, sam dostał natchnienie i zaczął spisywać własne? Może ktoś zechce podzielić się tym w komentarzach, natomiast historie można przesyłać na support@myheritage.com, chętnie je opublikujemy na naszym blogu, a autor otrzyma Premium abonament!
Franio, a właściwie już Franciszek, gdy tylko nabrał sił starał się wszystkim tym, którym zawdzięczał powrót do rodzicielskiego domu, podziękować osobiście. Do nich należał ksiądz Ruczka z Kolbuszowej, przez którego starania Franio otrzymał pierwsze pieniądze z kraju, umożliwiające mu stanięcie, tam na dalekim zesłaniu, na własnych nogach. I do księdza skierował swoje pierwsze kroki.
Czas jednak było dorośleć, więc przy ojcu wciągnął się do codziennej pracy, tak w gospodarstwie jak i na poczcie. Po śmierci Ojca w 1874 roku przejął ojcowiznę i pocztę w Narajowie. Trzeba przyznać, że wrócił do pełni sił i temperamentu.
Gdy szedł przez Sybir z odmrożonymi nogami i ranami na nich od kajdan, gdy cierpiał tam na paratyfus, ocalili go współtowarzysze. Dzięki temu wzajemnemu wspieraniu się we wspólnym cierpieniu i wzajemnej pomocy, utrzymał się jak i wielu innych przy życiu. Toteż starał się każdemu. Kto tam cierpiał za Polskę, odwzajemnić się pomocą. Ci, którzy brali udział w powstaniu, zwłaszcza Sybiracy, w owym czasie stanowili jakby jedną rodzinę. Franio był aktywnym członkiem Towarzystwa Wzajemnej Pomocy uczestników powstania 1863 roku i okresowo jego przewodniczącym na powiaty rohatyński, brzeżański, przemyski i częściowo złoczowski. Często jeździł po okolicy.
W Świrzu odwiedził Wiktora Grochowalskiego i jego żonę Różę z domu Rozwadowską. Róża miała siostrę Felicję Rozwadowską zamężną za Wiktorem Scholzem w Brzeżanach, ich syn w późniejszych latach został mężem córki Frania, ale o tym dopiero później napiszę, tym czasem Wiktor wprowadził Frania do domu Stanków w Żędowicach.
Żędowice początkowo należały do Witosławskich, którzy zbankrutowali i część gruntu wraz z lasem sprzedali Wacławowi Stankowi. Właściwie było to gospodarstwo leśne, stare dęby i kamieniołom, który dawał pokaźny dochód, bowiem kamień szedł wtedy na gościńce cesarsko-królewskie. Wacław Stanek senior był czeskim kupcem, który z Czech przeniósł się do Galicji i tu rozwinął swoją działalność, jako kupiec i przedsiębiorca bławatny. Dzięki temu dorobił się znacznego majątku. Miał on trzech synów Jana, Wacława juniora, i Józefa, a ponadto córkę Pauliną zam. Stupnicką. Wacław junior za pieniądze od ojca, kupił sobie Żędowice. Był zagorzałym kalwinistą, bibliofilem, muzykiem. Ożenił się z Franciszką Zarembianką ze starej szlacheckiej rodziny Zarembów z Dynowa z ziemi sanockiej. Z tego małżeństwa urodziło się dwoje dzieci Rolisław i córka Emilia.
Franciszek Nartowski, to kawaler mile widziany w Żędowicach i Wacław Stanek chętnie przystał na małżeństwo z nim, swojej córki, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze jak długo żyje Emilia nie zmieni wiary na inną. Ponadto nie mogła pomagać swojemu bratu Rolisławowi, zwłaszcza materialnie. W tym celu majątek Żędowice przekazał w testamencie dzieciom Emilii. Tak ojciec jak i syn Rolisław nienawidzili się wzajemnie i ojciec wydziedziczył go całkowicie.
Emilia Stanek pod okiem matki wyrosła na piękną i rozumną kobietę. W czasie pobytu we Lwowie, dla edukacji – jak wtedy mówiono, osiągnęła znaczne sukcesy swoim graniem i śpiewem. Ojciec jej jednak nie zezwoliłby została śpiewaczką i brała za swoje występy wynagrodzenie.
Ślub Franciszka Ksawerego Nartowskiego z Emilią Stanek został odroczony na rok, gdy cały jego dobytek w Narajowie poszedł z ogniem. Złodziejka, pijaczka Derdeczycha z zemsty podłożyła ogień pod gumno. Stanęli na ślubnym kobiercu dopiero w 1877 roku we Lwowie.
Jak to było w zwyczaju w owym czasie posag Emilia dostała pieniądze za sprzedane dębowe lasy żędowickie. Po ślubie Wacław Stanek z żoną przenieśli się do Szajbówki, aby być bliżej córki.
Moja prababcia zwana Milcią (Emilia) robiła pradziadziowi Franiowi przez całe życie wymówki, że nie pocałował jej, kiedy w powozie jechali od ślubu. Dziadzio w karecie wziął się do całowania dopiero co poślubionej żony, a młoda żoneczka mając piękny ogród kwiatów na kapeluszu, ofuknęła go, a on dał spokój. A potem całe życie wymawiała „gdybyś mnie kochał, to byś mnie wtedy pocałował”. Ot, jak to jest z prawdziwą miłością. Prababcia rokrocznie jeździła „na kąpiele” jak to było wówczas modne, do Czech, przeważnie do Karlsbadu, i za każdym razem przywoziła piękne czeskie szkło i porcelanę w postaci różnych garnuszeczków i wazoników..
Franciszek i Milcia mieli dzieci:
Stanisław Nartowski 1879-1964
Janina Nartowska 1877-1955
Wacław Nartowski 1886-1969
Wanda Nartowska 1880-1954
Antoni Nartowski 1891-1946
jola
4 października, 2011
jak zawsze świetnie opowiedziane