Historia użytkownika: Odkrycie, którego nikt się nie spodziewał
- Od Katie


Nazywam się Kinga Czekaj, urodziłam się w 2004 roku w Bytomiu. Jednak moi przodkowie pochodzą z różnych stron, Krakowa, Torunia, Żarek, Myszkowa i innych okolicznych miast i miasteczek. Bardzo mnie to ciekawiło, dlaczego tak jest? To w pewnym sensie zainspirowało mnie do poszukiwań. Od zawsze uwielbiałam słuchać opowieści mojej babci a później już tylko dziadka o ich młodości, rodzicach. Genealogią zainteresowałam się w czwartej klasie szkoły podstawowej. Trochę z przymusu bo stworzenie drzewa było zadaniem na lekcje historii. Niesamowicie się wciągnęłam i genealogia stała się moją pasją którą z małymi przerwami rozwijam do tej pory. Pod koniec zeszłego roku stwierdziłam, że czas przełożyć to co wiem do Internetu, padło na MyHeritage.
Założyłam konto, dodałam informacje o sobie, mamie i tacie. Wtedy wyświetliło mi się pierwsze podobieństwo, informacje o moim tacie się zgadzały. Nazwisko autora drzewa znajome, kuzyn mojego taty. Po dodaniu tych osób mogłam po raz pierwszy zobaczyć bardziej lub mniej dosłownie moich przodków od strony taty których nie było dane mi poznać, dowiedziałam się jak wyglądał mój dziadek, jak się nazywał. To było niesamowite. Gdy moje emocje już opadły przyszedł czas na rozbudowanie drzewa od strony mamy, wychowali mnie jej rodzice dlatego od zawsze było mi najbliżej do ich historii, szczególnie babci bo to o jej przodkach wiedziałam najwięcej już jako mała dziewczynka.
Dodałam pradziadków, ich rodziców, rodzeństwo… Bingo! Kolejne podobieństwo, tym razem do prapradziadka Stanisława Starczewskiego. W drzewie pani Marii wszystkie informacje o Stanisławie się zgadzały, ale było coś więcej… Rodzice. To otworzyło moje drzwi do dalszych poszukiwań, przeglądałam akty, różne strony i fora. W razie wątpliwości mogłam liczyć na pomoc pani Marii z którą udało mi się skontaktować. Akt po akcie z linią Starczewskich dotarłam do 1761 roku, rok ślubu moich 7xPradziadków, Antoniego i Marianny Starczewskich. Niestety trafiłam na ścianę… brak danych rodziców pary młodej, poszukiwania stanęły… Wtedy postanowiłam rozbudować boczne linie, padło na dzieci mojego 5xPradziadka Łukasza Starczewskiego i jego żony Ewy.
Tu czekało na mnie wyzwanie, wszyscy moi przodkowie całe życie związani byli z Żarkami, Łukasz jednak wyjechał do Złoczewa w województwie Łódzkim. Razem z nim wyjechał między innymi jego syn Antoni, brat mojego 4xpradziadka, Piotra Pawła.
Antoni po ślubie z Józefą Wypychowicz doczekał się syna Łukasza Jana, z kolei ten po ślubie z Konstancją Widawską doczekał się syna Stanisława Andrzeja. To właśnie jego losy zadziwiły mnie i moją rodzinę która wiedziała o poszukiwaniach. Dorosły już Stanisław w 1900 roku po wstąpieniu do zakonu Ojców Paulinów stał się Izydorem Starczewskim. Od tej pory rozpoczęła się chyba najtragiczniejsza historia z Jasnej Góry.
W 1909 roku doszło do profanacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej której dokonali na tamten moment nieznani sprawcy, jak później się okazało jednym z nich był Izydor. Skradziono również wiele innych cennych przedmiotów, obrączek, zegarków i innej biżuterii. Koszt skradzionych przedmiotów wynosił około 25 tysięcy rubli chociaż przewiduje się że mogło to być znacznie więcej. Ojciec Damazy Macoch był dość rozrzutnym człowiekiem, wraz z Izydorem i Bazylim okradali klasztor z pieniędzy i kosztowności. Takie kradzieże trwały pewien czas, na utrzymaniu Damazego był jego kochanka, Helena którą dla niepoznaki wydał za mąż za swojego kuzyna Wacława. Wcześniej jednak udzielił jej fikcyjnego ślubu a niedługo potem jej męża uśmiercił, wtedy jeszcze tylko w dokumentach. Gdy Helena została uznana za wdowę mogła spokojnie mieszkać sama i nie wzbudzało to kontrowersji i oburzenia ze strony społeczeństwa. W tych czasach kobieta mieszkająca sama przeważnie miała opinie lekkich obyczajów, oczywiście wdowy to nie dotyczyło. Jednak to co najgorsze w tej całej historii miało dopiero nadejść.
Zaledwie rok później we wsi Zawada w starym korycie rzeki znaleziono sofę w której znajdowały się zwłoki mężczyzny zaatakowanego siekierą, szybko okazało się że sofa pochodzi z klasztoru na Jasnej Górze a zmarły mężczyzna to Wacław Macoch, kuzyn o. Damazego i mąż Heleny… W tym momencie czytając to po raz pierwszy zamarłam… Czy naprawdę ktoś z moich krewnych mógł zamordować człowieka? Tak po prostu wyrzucić jego zwłoki w starej sofie? I to jeszcze osoba duchowna… Wkrótce o. Damazy wraz z Heleną został aresztowany podobnie jak reszta osób zamieszanych w zbrodnie, również Izydor. W 1902 roku zapadł wyrok w sądzie gubernialnym w Piotrkowie, Damazy jako główny oskarżony, morderca został skazany na pozbawienie wszystkich praw stanu oraz 12 lat ciężkiego więzienia, Izydor otrzymał podobny wyrok z tym że jego pobyt w wiezieniu miał trwać 5 lat. Skazani zostali również o. Bazyli, Helena Macochowa, Pertkiewicz, Pianka, Cyganowski. Oni wszyscy byli zamieszani w morderstwo i przyczynili się w większym lub mniejszym stopniu to jego zatuszowania, jak widać nieskutecznie. Czytając te wszystkie informacje w pewnym sensie ulżyło mi że Izydor nie jest mordercom choć ukrywanie śladów takiej zbrodni również jest strasznym czynem…
Gazety z całej polski rozpisywały się o zbrodniarzach z Jasnej Góry, pojawiało się mnóstwo artykułów które informowały ludzi o przebiegu jednego z najgłośniejszych procesów tamtych czasów. Do tej pory można znaleźć wiele materiałów na ten temat, tych archiwalnych ale również tych sporządzonych sto lat po zapadnięciu wyroku.

Strona tytułowa Krakowskiego Kuriera Codziennego który opisywał proces, główna grafika przedstawia portrety osób zamieszanych w sprawę.
Wczytując się w kolejne artykuły dalej odkrywam historię Izydora Starczewskiego, kolejne wątki i szczegóły, mam nadzieje że za kilka miesięcy lub lat będę wstanie lepiej opisać jego życiorys nieco dokładniej, jak by nie patrzeć moja „poważna” przygoda z genealogią stosunkowo nie dawno się zaczęła.