Wywiad z Panią Teresą Sekułą, prezesem Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego

Wywiad z Panią Teresą Sekułą, prezesem Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego

Dzisiaj na Blogu rozmowa z Panią Teresą Sekułą, prezesem Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego!

Pani Teresa mieszka z mężem w Zielonej Górze, ma dwie córki jedna jest już mężatką i ma trzech synów więc jest już babcią, druga właśnie ukończyła studia. Pani Teresa posiada wykształcenie wyższe, studiowała na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu i uzyskała tytuł mgr.inż. Pracuje zawodowo, jest pracownikiem samorządowym w Urzędzie Marszałkowskim w Zielonej Górze.

XX wiek, a szczególnie jego ostatnie lata przyniosły duże zainteresowanie pochodzeniem i statusem społecznym naszych przodków, ich pracą i warunkami życia. Dużą rolę odegrało szkolnictwo wprowadzając zagadnienie rodziny do swego programu kształcenia. Działalność Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego ma wskazać potrzebę poznania rodowodu naszych przodków.

MH: Kiedy zaczęła Pani się interesować genealogią i od czego wszystko się zaczęło?

TS: Trudno to określić, moja mama często w dzieciństwie opowiadała o swoich rodzinnych stronach, niestety nigdy ich od czasu wyjazdu z Rypina nie odwiedziła. Najpierw zajmowała się wychowanie dzieci potem choroba ojca a potem już było jak bo sama ciężko znosić dłuższe podróże. Ale ja pojechałam, zrobiłam zdjęcia, odlazłam dom w którym mieszkała. Ojciec mój jak tylko można było swobodniej podróżować po Europie pojechał do miejsca w okolicach Osnabrücka, gdzie się urodził, wychował, chodził do szkoły, gdzie pochowany jest jego ojciec. Myślę , że ta tęsknota rodziców za ich ojczyznami, miejscami gdzie się urodzili i wychowali we mnie kiełkowała. Potem po śmierci ojca…gdy tak naprawdę nic po nim nie zostało, zdjęcia, parę dokumentów wielki wiszący zegar, który targali za sobą przez pół Europy, bo babcia dostała go od dziadka w prezencie ślubnym… postanowiłam dowiedzieć się więcej, zanotować by moje córki nigdy o nim nie zapomniały, napisałam kilka zdań o ojcu, ale tez chciałam napisać o jego matce i ojcu więc musiałam dowiedzieć się skąd i dlaczego wzięli się tam w Niemczech, bo przecież byli Polakami no i się zaczęło…

MH: Jest Pani prezesem działającego w Zielonej Górze Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego, kiedy powstało Towarzystwo, skąd się zrodził pomysł na jego uruchomienie?

TS: Formalnie Lubuskie Towarzystwo Genealogiczne powstało 15 listopada 2005 roku, w tym dniu odbyło się pierwsze spotkanie i wyłoniono władze Towarzystwa. Pomysł zrodził się podczas rozmów z zaprzyjaźnionymi osobami, podczas których okazało się, że oni również interesują się historią rodziny. Pomyślałam, że skoro w gronie moich najbliższych znajomych 3 osoby interesują się genealogią to zapewne w Zielonej Górze jest ich znacznie więcej. Uznaliśmy, że przecież można sobie jakoś pomagać, wymieniać informacje więc dałam ogłoszenie w lokalnej Gazecie, że organizujemy spotkanie osób zainteresowanych genealogią. Pierwsze spotkanie odbyło się w Herbaciarni w poszukiwaniu straconego czasu. Na spotkanie przyszło 13 osób.

MH: Ilu obecnie członków posiada LTG i jakie są kryteria członkowskie?

TS: Obecnie formalnie zapisanych jest 26 osób ale na spotkania przychodzi średnio około 15 osób,w zależności od tematyki. Jak jest ciekawy prelegent to nasze grono jest znacznie większe.

MH: Jak często i w jak dużym gronie odbywają się spotkania oraz kiedy i gdzie odbędzie się następne?

TS: Spotykamy się średnio raz na 2 miesiące. Kolejne spotkanie będzie pod koniec maja.

MH: Jaki jest cel Towarzystwa oraz czy mają Państwo jakieś plany z nim związane na najbliższą przyszłość?

TS: Na początku swojej działalności staraliśmy się pomóc sobie w poszukiwaniach poprzez poznanie możliwości jakie daje Internet, archiwum USC, spotykaliśmy się z Dyrektorem archiwum i pracownikami (spotkania w archiwum), kierownikiem USC, Naczelnikiem Wydziału Ewidencji Ludności, historykami  pracownikami Uniwersytetu Zielonogórskiego, wszyscy zapraszani goście z ogromnym zaangażowaniem i przychylnością opowiadali i doradzali. Spotkamy się również z ogromnym wsparciem Dyrektora Archiwum Zielonogórskiego, który zawsze wspierał nas ciekawymi prelekcjami aż wreszcie sam został członkiem naszego Towarzystwa.

Nasze Towarzystwo z uwagi na miejsce geograficzne jest wyjątkowe, każdy z naszych członków ma korzenie daleko stąd,  pochodzimy nie tylko z różnych zakątków Polski ale świata. Nie możemy skoncentrować się na badaniach regionalnych bo właściwie tylko kilka zaledwie osób ma korzenie związane z obecną Ziemią Lubuską tzn osoby pochodzące z okolic Kargowej i Babimostu, wiele osób ma korzenie na ziemiach które znajdują się za naszą wschodnia granicą.

Moi przodkowie pochodzą z okolic Ziemi Dobrzyńskiej, Częstochowy i Kieleczyzny.

MH: Czy współpracują Państwo także z innymi Towarzystwami Genealogicznymi, bądź innymi organizacjami?

TS: Kontaktujemy się z innymi Towarzystwami. Ale nie jest to jakaś konkretna i stała współpraca, chociaż wydajemy się że na tym polu można byłoby dużo zrobić. Problemy polega na tym, że  większość z nas pracuje zawodowo, zajęta jest wieloma obowiązkami. Niezwykle dużo czasu pochłania praca nad własnymi drzewami więc czasu na inne sprawy jest mało. Oczywiście jesteśmy otwarci, pomagamy wszystkim, którzy zwrócą się do nas o pomoc, czy w naszym archiwum, w poszukiwaniu grobów  znajdujących się na naszym terenie lub inny sposób. Kiedyś Pani z Opola spytała mnie  o wieś w okolicach Nowej Soli, bo tam mieszkała jej babcia. Pojechałam zrobiłam zdjęcia. Członkowie naszego towarzystwa angażują się w działania tych towarzystw, gdzie mają swoje korzenie. Ja np. indeksuję z koleżankami i kolegami parafie ziemi dobrzyńskiej, mamy indeksowane prawie wszystkie parafie. Są one dostępne na stronie http://www.szpejankowski.eu/

MH: Czy badając własną historię rodziny odkryła Pani coś interesującego?

TS: Dla mnie każda nowa osoba dopisana do drzewa jest wielkim przeżyciem i radością,  udało mi się odnaleźć, rodzinę w której wychowywał się moja Mama przed wojna i poznać ich losy i oczywiście opowiedzieć mamie, opowiedzieć o lasach innych osób które znała w dzieciństwie. Jej nauczyciel religii ks Czesław Lissowski, którego pamięta jak sobie nawzajem jakieś żarty robili, okazał się wybitna postacią, tej wiedzy jako dziecko nie miała. Ukazała się o nim książka, która kupiłam i jej dałam. Ksiądz Czesław był więziony w różnych obozach, zmarł w Dachau z wyczerpania. Odnalazłam rodzinę, którą moja mama pamiętała z dzieciństw a  nie miała pojęcia jakie łączyły ich więzi. Byli  to bracia przyrodni babci mojej mamy, o których wiedziała. Odwiedziłam mężem wiele miejsc związanych z naszą rodziną. Często do męża w żartach mówiła „Ty kielecki scyzoryku” – takie żartobliwe powiedzenie mieszkańcach Kielecczyzny a okazało się, że mój dziadek, który zmarł w mieście Osnabrück w Niemczech przed wojną (moja babcia z dziećmi po wojnie przyjechała na ziemię Lubuską) pochodzi z okolic Włoszczowej serca Kielecczyzny.

MH: Do którego wieku udało się Pani osiągnąć badania genealogiczne?

TS: Moi przodkowie to przede wszystkim rzemieślnicy i chłopi,  udokumentowanych przodków mam od końca XVII wieku.

MH: Czy rodzina wspiera Panią w badaniach historii rodziny?

TS: Rodzina specjalnie mnie nie wspiera, ale z ciekawością  wysłuchuje jak opowiadam lub odkryje coś nowego.

MH: Dziękujemy za rozmowę.

TS: Dziękuję również.

Komentarze

Adres e-mail jest prywatny i nie będzie wyświetlany.

  • zawiedziona

    10 grudnia, 2013

    Nie jestem pewna czy pani Sekuła zajmuje się tylko towarzystwem genealogicznym,,,myślę że zajmuje się ,nie do końca tym co powinna

  • anna ze slubic

    12 lipca, 2015

    w waszym towarzystwie genealogicznym nazwisko pławski,a mojego dziadka ojciec michal,a tego ojcem mateusz .mateusz byl synem piotra kazmirskiego i agaty z domu plawska