Warianty pisowni i „knucia”: Genealogiczne studium przypadku od założyciela i CEO MyHeritage Gilada Japheta
- Od Katie
Ta historia jest wyrazem hołdu dla mojego drogiego ojca Gideona Japheta, który odszedł w 2013 roku. Rzecz jasna, znałem go niezwykle dobrze, ale to odkrycie genealogiczne, którym się z wami podzielę, dotyczy właśnie jego i jego najmłodszych lat. Pokazuje to tylko, że w genealogii zawsze jest coś nowego do odkrycia; tak naprawdę nigdy nie wiemy wszystkiego.
Jak na dobrego syna przystało, zdigitalizowałem wszystkie jego dokumenty i przesłałem je do MyHeritage. Ostatnio skanowałem pewne dokumenty, z którymi nie miałem wcześniej do czynienia: legitymacje studenckie z jego studiów w Wersalu, we Francji, z lat 1950-1952.
Jako genealog zawsze zwracam uwagę na drobne szczegóły. I tu odkryłem coś ciekawego: mój ojciec przez całe życie posługiwał się imieniem Gideon Japhet, a nazwisko Japhet pisał tak jak ja. Jednak we Francji, być może uznał, że nie będzie ono prawidłowo odczytane, więc wybrał inną pisownię: Yeffet, która jest bardziej zgodna z tym, jak wymawia się nazwisko w języku hebrajskim. Znalazłem ten wariant pisowni na owych legitymacjach studenckich i to mnie zaciekawiło: może we Francji były jakieś informacje o kimś, kto nazywał się Gideon Yeffet? Nigdy wcześniej nie poszukiwałem takich informacji.
Wpisałem więc w Google nazwisko Gideon Yeffet w cudzysłowiu. Google poinformował mnie, że nie ma zbyt wielu wyników, jednak pojawiły się dwa niesamowite wyniki, które sprawiły, że aż krzyknąłem z radości. Wyniki te pochodziły z Francji, z archiwum, o którym nigdy nie słyszałem: JDC, żydowskiej organizacji humanitarnej założonej w 1914 roku. Zdigitalizowali całą jego dokumentację studencką, zawierającą skan podania do szkoły w Wersalu z 1950 roku, z jego odręcznym podpisem, zdjęciem i esejem, który napisał, dlaczego powinien zostać przyjęty.
Było to wręcz niesamowite, dlatego że nie znałem tych wszystkich szczegółów. Wiedziałam, że wyjechał na studia do Francji, ale nie znałam tych wszystkich „soczystych” informacji!
Mało tego: to archiwum posiadało jeszcze 48 dokumentów i listów dotyczących mojego ojca!
I było tam kilka jeżących włosy niespodzianek – kilka całkiem niesamowitych rzeczy.
Okazało się, że mój ojciec wyjechał do Francji, aby studiować pracę społeczną. Dlaczego miałby chcieć to zrobić? Ponieważ jego ojciec, mój dziadek Chaim Japhet, był jednym z założycieli Pracy Społecznej w Izraelu razem z Henriettą Szold, więc mój dziadek chciał, żeby jego syn był taki jak on i poniekąd naciskał na niego, żeby poszedł do najlepszej szkoły, jaka była wtedy we Francji i studiował pracę społeczną. Z tych wszystkich dokumentów i listów dowiedziałem się, że faktycznie złożył podanie w 1949 roku i został odrzucony. Powiedzieli mu: „Nie znasz francuskiego, nie masz odpowiedniego przygotowania – nie jesteś przyjęty, mamy wielu lepszych kandydatów”.
Ku mojemu zdziwieniu, ojciec pojechał, z własnej inicjatywy, i po prostu pojawił się we Francji w 1950 roku, z całą swoją odwagą. Powiedzieli: „Co ty tu robisz? Dobrze, skoro już tu jesteś, załatwimy ci jakąś pracę koło Grenoble. Możesz uczyć hebrajskiego żydowskie dzieci, które zostały wysiedlone po II Wojnie Światowej, a przy okazji nauczysz się francuskiego i zdobędziesz doświadczenie w pracy społecznej.” Po 3 miesiącach biegle mówił po francusku i zdobył niezłe doświadczenie w pracy z dziećmi. Ponownie złożył więc podanie do szkoły – i został przyjęty!
Nigdy nie znaliśmy szczegółów, a zwłaszcza części dotyczącej jego poknuwań! W rzeczywistości byłem z niego bardzo dumny. Gdyby nie ten zwrot akcji, nie urodziłbym się, MyHeritage nie istniałoby, a Ty nie czytałbyś teraz tego artykułu. Prawda jest taka, że on nie lubił pracy społecznej.
Praca społeczna wcale mu się nie podobała. Po roku zrezygnował i wybrał się na studia prawnicze na Sorbonie. Został prawnikiem, a reszta to już historia. Ale bez tego wjazdu do Francji nic z tego by nie było.
Oto wnioski:
- Każdy wariant pisowni, który znajdziesz, może prowadzić do nowych odkryć. Pisownia jest bardzo wymagającym czynnikiem; jest błogosławieństwem, a zarazem przekleństwem dla genealogów. Jeśli jednak znajdziesz jakiś wariant, który jest istotny, nie odrzucaj go, ponieważ tam mogą znajdować się zapisy, o których być może nigdy nie wiedziałeś.
- Zapisy historyczne są jak rzeka, która płynie do oceanu internetu. Wszystkie zapisy „pragną” być zdigitalizowane i trafić do sieci, i tak się stanie; to kwestia czasu. Jeśli więc szukając czegoś, nie znajdziesz tego – poczekaj trochę i spróbuj ponownie.
- Google to Twój przyjaciel. Witryna MyHeritage jest ogromną skarbnicą informacji; inne strony internetowe również, jednak żadna z nich nie posiada wszystkich informacji. Zawsze pamiętaj, że dziki internet to również doskonałe miejsce do poszukiwania informacji.
- Nigdy nie przestawaj odkrywać: Nigdy nie wiesz, co odkryjesz! Zawsze pozostań dociekliwy.
Ta historia została opowiedziana jako część prezentacji Gilada Japheta na konferencji RootsTech w 2023 roku. Obejrzyj pełną prezentację w poniższym filmie: