mam też taką nadzieję
Historia Użytkownika: Powojenne losy „Kopciuszka z Dobrej”
- Od admin
Czy podobała Wam się historia „Kopciuszka z Dobrej” opublikowana w piątek na Blogu? Mamy dla Was dobre wiadomości! Dzisiaj kontynuacja historii „Kopciuszka z Dobrej” – a dokładnie jej losy po Wojnie. Pani Jolancie, wnuczce bohaterki historii bardzo dziękujemy za podzielenie się z nami tą piękną historią.
____
W 1945 nie tylko Hrabia von Thoss uciekał z Dobrej przed zbliżającymi się wojskami radzieckimi, uciekali także inni mieszkańcy, a wśród nich Balbina z dziećmi. Zabrała na wózek to, co było najpotrzebniejsze i wyruszyła w nieznane. Ojciec opowiadał mi, że przed opuszczeniem Dobrej, babcia ukryła wszystkie najcenniejsze rzeczy (porcelanę, pieniądze, ubrania) w skrzyni, którą zakopali pod podłogą w piwnicy.
W tej wojennej „wędrówce ludów” dotarli aż pod austriacką granicę. Niełatwa była to droga. Tato wspominał, że jedynym ich pożywieniem było to, co z łaski dali im mieszkańcy mijanych miejscowości. Nie pamiętam czy kiedykolwiek tata albo ciotka wymieniali nazwę miejscowości do której dotarli, ale pamiętam, że mówili coś o zakwaterowaniu w wielkiej sali gimnastycznej jakiejś szkoły, że był tam straszny ścisk, ale przynajmniej dali jeść. Tam zastała ich wiadomość o zakończeniu wojny. Część mieszkańców Dobrej, w tym jedna z sióstr babci Balbiny postanowiło iść dalej do Austrii, Niemiec. Babcia i jeszcze kilka rodzin postanowili wracać do Dobrej.
Po długiej wędrówce Balbina stanęła wreszcie przed swoim domem i pałacem w ukochanej Dobrej i….. rozpłakała się. Tak płaczącej żadne z dzieci jej jeszcze nie widziało. Płakała nad zgliszczami, które przywitały ją w rodzinnej ziemi, zgliszczami swojego domu i pałacu.
I w tym miejscu rodzinnej opowieści znowu pojawia się hrabina Muriel. Kiedy babcia już zdołała otrząsnąć się z wrażenia jakie wywarł na niej widok spalonego i częściowo zawalonego pałacu, poszła do pobliskiego kościoła i wraz z innym mieszkańcem wioski zeszli do krypty rodziny von Seherr – Thoss. Widok jaki ukazał się ich oczom był przerażający. Po środku grobowca leżała rozbita trumna, a ciało ostatniej hrabiny na Dobrej było wyrzucone na zewnątrz i okaleczone. Rosyjscy żołnierze, którzy dokonali tego makabrycznego czynu, wyłamali trupowi nawet palce, by łatwiej ściągnąć pierścionki z dłoni hrabiny. Babcia i jej znajomy włożyli szczątki doczesne hrabiny do trumny, uporządkowali jak potrafili grobowiec.
Takie było ostatnie spotkanie kucharki z dawną Panią , która kiedyś chciała usynowić jej najmłodszego synka.
Potomkowie hrabiny do dzisiaj mieszkają w USA. Zamek w Dobrej nareszcie doczekał się właściciela, który próbuje przywrócić mu dawną świetność (ciotka często udziela instruktażu budowniczym, odnośnie tego co i jak wyglądało), a babcia Balbina doczekała się powrotu męża z wojny, wychowała trójkę dzieci i doczekała się sześciorga wnucząt.
Jako dziecko często odwiedzałam ruiny pałacu w Dobrej i słuchałam opowieści ojca o dawnym życiu jego mieszkańców. Pamiętam także jak pokazywał mi miejsce gdzie stał jego dom rodzinny i starannie przeszukiwał ten teren jakby chciał znaleźć chociaż nikły ślad tego dawnego życia. I znalazł … łyżkę, którą jak twierdził, zawsze jadł, JEGO łyżkę…
zdjęcia: Internet
Ewa M.
11 sierpnia, 2011
Piękna histori pani Jolu. Mam nadzieję, że pozostanie w tradycji przyszłych pokoleń. Pozdrawiam.