Witam! Czy jest jakakolwiek możliwość skontaktowania się z panią Eweliną Malec? Moja babcia z domu nazywa się Malec i może niektóre osoby się pokrywają.
Pozdrawiam .
Historia użytkownika: Odnalezieni krewni
- Od Katie
Dzisiaj na Blogu przedstawiam Wam historię, którą opisała Pani Ewelina Malec – historię ukazującą jej niezwykłe zamiłowanie do odkrywania historii rodziny i opisującą odkrycia Pani Eweliny.
Może ma historia nie jest niezwykle interesująca, ale mi sprawiła olbrzymią radość, a dodatkowo poznałam rodzinę, która, przez dzieje losu, zamieszkuje Amerykę.
Kiedy sześć lat temu rozpoczęłam budowanie drzewa genealogicznego mojej rodziny od strony taty, znałam owszem dużą jej część. Postanowiłam poprosić jednak kuzyna mego taty, aby zrobił szkic, na którym bazowałabym. Dzięki temu już, odkryłam, ze mój dziadek miał więcej rodzeństwa niż dwóch braci, których juz zamieściłam na swym zarysie historii rodziny.
Mieszkamy na wschodzie kraju, gdzie oprócz nas mieszka tylko jedna gałązka naszej rodziny. Następna część zamieszkuje zachodnie granice Polski. Śmiałam się nieraz, że tak się rozłożyliśmy, aby zająć każdą nadgraniczną krainę i w ten sposób być przedstawicielem rodu wszędzie. Co więcej w trakcie poszukiwań okazało się, że jeden z braci pradziadka dotarł na północ Polski, gdzie odnalazłam kuzynkę, a jeszcze inni mieszkali w Czechach czy Słowacji, gdzie pozostali po II wojnie światowej.
Ciekawiło mnie za to, co stało się z najstarszą siostrą mego dziadka, która wyjechała za praca do Stanów Zjednoczonych w 1913 roku (datę poznałam później).
Zarówno mój tata, który był najmłodszy z całego kuzynostwa, a także mój wujek, który jest nieco starszym przedstawicielem rodu, wiedzieli jak brzmi nazwisko Anny Malec, po mężu-Mitura, że jej mąż to Kacper, a także informacje, że miała przynajmniej jednego syna w wojsku. Nie znałam wtedy zdjęć, które potem odkryłam całkiem niedaleko mnie, u mej cioci w albumie.
Szukałam w Internecie i we wszelkich genealogiach amerykańskich, stronach, w tym także na MyHeritage, gdzie kilkakrotnie pokazały mi się nazwiska Mitura, Malec itp. Często występowało imię i nazwisko mej praciotki, ale nic mi to nie mówiło. Poza tym, kiedy już uważałam, ze może to „moja Anna”- okazywało się, że niestety nie ci rodzice, których dane znałam. Tych pseudoodkryć było wiele, a tato chociaż motywował na początku, stwierdził, że szybciej wypalę oczy przed ekranem, niż coś znajdę. Mnie to zmotywowało.
Pewnego razu byłam bliżej odkrycia, ale okazało się to dopiero dwa lata później. Mianowicie kolejny raz wpisując: Anna Mitura (wpisywałam różne polskie i angielskie konstelacje nazwiska i imienia w google) w grafikę i przemierzając tonę zdjęć, natrafiłam na jedno, które mnie przyciągnęło. Był to nagrobek z napisem Gail Ann Mitura i piękne zdjęcie dziewczyny, która miała według mnie rysy naszej rodziny, a przede wszystkim uśmiech. Długo wpatrywałam się w jej zdjęcie, ale po chwili stwierdziłam, że to bez sensu, bo przecież tamta Anna, której szukam musiała być już prababcią. Przez moje roztrzepanie, straciłam wtedy szansę.
Pewnej nocy, kiedy napadła mnie „gorączka genealogiczna”, jak zwie nieodpartą chęć poszukiwania, siadłam przed komputerem i przez dwie godziny niemalże studiowałam znowu różne wpisy, znane już strony. Pewnie to głupie, ale czasami zdarza mi się w myślach „rozmawiać” z moimi krewnymi. Tak sobie tym razem pomyślałam, aby Ania wskazała mi drogę do siebie. Nagle moim oczom pojawił się grób- imię i nazwisko Anny i jej męża. Niewiele mi to mówiło, co więcej, myślę, że mogłam wcześniej też go przegapić. Teraz był, a ja postanowiłam poszukać coś więcej.
Kiedy otworzyłam stronę, moim oczom pokazało się zdjęcie kobiety w siwych włosach, z przepięknym uśmiechem. Byłam pewna, że to moja poszukiwana praciocia. Poczytałam historię obok- miejsce urodzenia: Polska, znana była mi też miejscowość: Utica, gdzie mieszkała, lata przybycia do Stanów mogły być też prawdą. Zaczęłam oglądać zdjęcia dalszych osób i kolejne osoby o nazwisku Mitura na zdjęciach pokazywały mi tylko, że to rysy rodzinne. Dwójka synów- w strojach wojskowych. Była godzina 2.00 nad ranem. W bloku wszyscy spali, a co więcej spali rodzice w pokoju obok, a ja na cały głos krzyczałam: „Tato!!!! Znalazłam!!!”. Oczywiście zorientowałam się, jak tylko wpadłam do pokoju taty, że nie była to za dobra okazja wydzierać się, ale ponieważ razem czekaliśmy na odkrycie takie, to mój tato zebrał się szybko i z radością pobiegł do komputera.
Po wspólnym obejrzeniu zdjęć, poczytaniu, stwierdził, ze mam rację. Przy okazji dodam, że w trakcie poszukiwać oczywiście odnalazłam zdjęcie Gail Ann Mitura, które widziałam wcześniej (była to wnuczka Anny), czyli w zasadzie moja kuzynka, zmarła w wypadku samochodowym. Po radościach, stwierdziłam, że muszę skontaktować się z osobą, która umieściła te informacje na stronie „findgrave”. Pod zdjęciami był zastanawiający napis: Stephen’s Mum:(…Weszłam na to i moim oczom ukazał sie chłopiec -16-latek, który zginął w jakichś tragicznych okolicznościach – spadając z klifu, a stronę prowadzi jego mama Tammy. Trochę smutne było to wszystko, bo druga osoba w rodzinie zginęła nagle, w wypadku, a jak się potem okazało, że nie jedyna, która w młodym dość wieku straciła życie.
Znalazłam możliwość, więc napisałam do Tammy kim jestem i skąd się wzięłam. Wyczerpana poszłam spać, ale jak tylko otworzyłam oczy, dopadłam pocztę w komputerze i kolejna radość. Otrzymałam odpowiedź, w której Tammy z dystansem napisała, żebym podała jej dane rodziców Anny. Kiedy sie zgodziły, radości było wiele po obu stronach- w Polsce i w Arizonie. Okazało się, ze oni też długo szukali rodziny w Polsce, a ich syn Zackary wybierał się w poszukiwania do naszego kraju w przyszłości. Zawiązaliśmy przyjacielskie relacje, które trwają do dzisiejszego dnia. Otrzymałam wiele informacji od rodziny i rozszerzyłam drzewo o całą gałąź amerykańską.
Już wtedy mogłam rozpocząć tworzenie drzewa genealogicznego na stronie: My Heritage. Zaprosiłam tam poznaną Tammy, a dzięki niej, ale także powiązaniom i dokumentom (np. Indeks zgonów USA na stronie my heritage) , uzupełniłam drzewo o kolejne postacie. Poznałam też przez Internet wiele więcej kuzynów, kuzynek i do dzisiaj utrzymujemy kontakt. Dowiedziałam się jedynie, ze Anna przybyła do Stanów w 1913 roku, ale niestety więcej nic o miejscu pochodzenia…stąd moje poszukiwania trwają, ale dzięki nim poznałam wspaniałych ludzi.
Takich historii mam kilka, a w każdej zobaczyłam, że niesamowita jest możliwość internetowego poszukiwania osób, zdjęć. Może też ciekawym doświadczeniem jest współtworzenie drzewa mej babci Heleny Malec (z domu Nowak) . Dzięki stronie my heritage, wraz z kuzynką, która mieszka w Czechach tworzymy dalszą historię, którą mogę dopiąć do drzewa rodziny Malec.
Co więcej w trakcie poszukiwań, odnalazłam drzewo pana Jerzego Kochmana, który ma ponad 45 tys osób w swych poszukiwaniach, a tam informacje na temat mej babci siostry Janusowej. Okazało się, ze pan Jerzy jest mieszkańcem mego miasta i po kontakcie z nim mogłam poszerzyć wiedze mej kuzynki na temat jej rodziny, a rodziny zarazem mej babci. Dodałabym na koniec jedno: Nigdy nie przerywajcie swych poszukiwań, wracajcie do nich, nawet jeśli mielibyście „wypalić sobie oczy”. Kiedyś małe światełko przemieni się w oślepiający blask. Dodatkowo wspomnę, że strona MyHeritage daje tak wiele możliwości, że tylko cierpliwość i chęci pozwolą na odnalezienie małej kropki w morzu genealogii. Dedykuje ta historię memu zmarłemu tacie, który zachęcał mnie jako pierwszy do stworzenia tego dzieła historycznego dla rodziny.
Dodam , ze moje drzewo Malec, zaczyna się od mego pradziadka, ale wraz z jego wnukami,prawnukami itp, ma 400 osób. w tej chwili wydrukowane jest w Stanach, Niemczech, Słowacji, Czechach i Polsce, u rodziny, a moje poszukiwania pradziadka trwają.
Michael Mitura
16 lipca, 2015
is there a way to translate to English?